Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi czecho z miasta Bielsko-Biała. Przejechałem z bikestats.pl 16353.92 km w tym 1871.20 w terenie. Przed rejestracją na tym portalu przejechałem 15363 km (w latach 2003-2008). Jeżdżę z prędkością średnią 17.49 km/h.
o mnie
moi znajomi(21)
moje rowery:
Kelly's Magic (aktualny)
Kelly's Quartz (poprzedni)

Sezon 2014
baton rowerowy bikestats.pl Sezony 2009-2013
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

zaliczgmine.pl

button stats zaliczgmine.pl
free counters
Wpisy archiwalne w kategorii

ponad 100 km

Dystans całkowity:3969.06 km (w terenie 508.40 km; 12.81%)
Czas w ruchu:225:02
Średnia prędkość:17.64 km/h
Maksymalna prędkość:63.86 km/h
Suma podjazdów:5280 m
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:124.03 km i 7h 01m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
112.60 km 9.00 km teren
06:35 h 17.10 km/h:
Maks. pr.:63.86 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1480 m
Kalorie: kcal

Koniaków

Sobota, 29 września 2012 · dodano: 30.09.2012 | Komentarze 6

Wrzesień miałem mało rowerowy z powodu braku wolnego czasu. W ostatni weekend miesiąca postanowiłem to nadrobić i zrobić dłuższą trasę. Pętle Beskidzką w tym roku jeszcze nie przejechałem, więc wybór padł na nią. Trochę późno wyjechałem i nie miałem za wiele czasu na postoje i podziwianie pięknych widoków. Pierwszy krótki postój w centrum Szczyrku. Pożyczyłem pompkę do napompowania kółka w wózku dziecięcym. Na podjeździe na Przełęcz Salmopolską poznałem nowego bikera. Sympatycznie pogadaliśmy na postoju na tematy rowerowe i dowiedziałem się, że w Istebnej odbywa się maraton MTB. Wolałbym nie spotkać się z nim, żeby nie wpaść w kompleksy.

Przełecz Salmopolska. © czecho

Widok z przełeczy. © czecho

Szybki zjazd do Wisły i następny postój na zaporze J. Czerniańskiego. Wody coraz mniej, co widać po odsłoniętych brzegach.

J. Czerniańskie. © czecho

Wody wciąż ubywa. © czecho

Następnie wybrałem wariant dłuższy, jednak mniej stromy i co najważniejsze bez ruchu samochodowego. Pojechałem wzdłuż Czarnej Wisełki. Tutaj czekał mnie sprawdzian silnej woli. Lubię fotografować górskie potoki a tu czasu mało. Zatrzymałem się tylko z trzy razy, co i tak jest sukcesem. Gdybym się nie śpieszył zatrzymywałbym się co kilkaset metrów :)

Czarna Wisełka. © czecho

Czarna Wisełka. © czecho

Krótki postój na Stecówce i ruszyłem na Przełęcz Szarcula.

Stecówka. © czecho

Tam się wybieram. © czecho

Wolałem jechać bocznymi drogami niż główna drogą z Przełęczy Kubalonka, więc na Przełęczy Szarcula skręciłem w żółty szlak turystyczny. Po krótkim odcinku terenu napotkałem gładki nowy asfalt i nim zjechałem do Istebnej, pod koniec zjazdu spotykając znowu żółty szlak. Do Koniakowa jechałem trzymając się oznaczeń żółtego szlaku. Tutaj napotkałem pierwsze oznaczenia trasy maratonu MTB. Przed dojechaniem do głównej drogi w Koniakowie spotkała mnie ciekawa sytuacja. Przy drodze właśnie był zwijany chyba jakiś punkt maratonu (pomiarowy albo bufet?) Gdy mnie zobaczyli zrobiło się małe zamieszanie. Obsługa wyszła na drogę i zaczęła mi się przyglądać, co to za sierota jedzie tak spóźniona :) Dopiero gdy zobaczyli, że nie mam numeru startowego powrócili do swoich zajęć. Przy karczmie pod Ochodzitą krótki postój. Niestety odbywało się wesele i było sporo ludzi. W ogóle na całej trasie spotkałem mnóstwo korowodów weselnych (nawet w kościółku na Stecówce odbywał się ślub) Na samą Ochodzitą nie wyjechałem, zabrakło czasu, ochoty i sił, żeby się tam wdrapać. Szkoda też, że się zachmurzyło i widoki nie były tak piękne jak w blasku słońca. Wracałem przez Przełęcz Koniakowską i Kamesznice. Przypomniało mi się jak kiedyś męczyłem się na tym podjeździe. Teraz czekał mnie super zjazd.

Przełęcz Koniakowska. © czecho

Widok z Przełęczy Koniakowskiej. © czecho

Tam sobie zjadę. © czecho

Z Milówki do Węgierskiej Górki jechałem stara drogą tzw. „Cesarką”, a następnie przez Przybędze, Lipową, Buczkowice i Wilkowice wróciłem tuż po zmroku do Bielska.

Milówka. © czecho

Idzie jesień. © czecho

Węgierska Górka. © czecho

Bielsko-Biała - ratusz. © czecho




Dane wyjazdu:
108.48 km 26.00 km teren
05:49 h 18.65 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:240 m
Kalorie: kcal

Mazury dzień 6 - J.Śniardwy

Czwartek, 2 sierpnia 2012 · dodano: 14.08.2012 | Komentarze 2

Skoro już objeżdżaliśmy jeziora to postanowiliśmy również objechać Śniardwy. Wybraliśmy drogę przez Wejsuny do promu w Wierzbie. Na skrzyżowaniu za Wejsunami na drogowskazie zobaczyliśmy, że prom pływa od 11-tej. Nasz błąd, płynęliśmy już tym promem i nie spojrzeliśmy na tą informację. Jechaliśmy więc sobie powoli, znowu spotkaliśmy koniki w lesie, a i tak na prom czekaliśmy półtorej godziny.

Jeden z postojów. © czecho

Czekamy na kapitana. © czecho

Leśne bajorko. © czecho

W Mikołajkach tym razem ludzi było mniej, zawitaliśmy więc na rynku.

Mikołajki. © czecho

Mikołajki - rynek. © czecho

Rowerowe Mikołajki. © czecho

Kolejny postój w Łuknajno, na dwóch wieżach widokowych. Pierwsza nad Jeziorem Łuknajno, druga nad Jeziorem Śniardwy.

Wieża widokowa w rezerwacie Łuknajno. © czecho

Jezioro Łuknajno. © czecho

Idziemy do drugiej wieży. © czecho

Jezioro Śniardwy. © czecho

Jezioro Śniardwy. © czecho

Następnie oddaliliśmy się od jeziora.

Napotkane koniki. © czecho

Mazurska droga. © czecho

Okienko na świat. © czecho

Nad jezioro wróciliśmy za Okartowem. W Nowych Gutach zrobiliśmy sobie postój nad wodą. Następnie przez Kwik przejechaliśmy do miejscowości Zdory. Mieliśmy jeszcze sporo czasu, odbiliśmy więc na półwysep Szeroki Ostrów. Warto było, widoki były piękne.

Chwila odpoczynku w cieniu. © czecho

Napotkana śluza. © czecho

Śniardwy prawie jak morze. © czecho

Półwysep Szeroki Ostrów. © czecho

Mazurski widoczek. © czecho

Wracamy na trasę. © czecho

Za Karwikiem odbiliśmy od jeziora kierując się do Puszczy Piskiej.



Dane wyjazdu:
141.93 km 17.00 km teren
06:58 h 20.37 km/h:
Maks. pr.:43.84 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:500 m
Kalorie: kcal

Powiat Mikołowski

Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 09.06.2012 | Komentarze 4

Prognozy pogody zapowiadały deszcz w nocy i wczesnym popołudniem. Postanowiłem wyjechać wcześnie i wrócić przed opadami. Dla odmiany skierowałem się na północ, aż na tereny mi jeszcze nieznane. Start o świcie przez Czechowice-Dziedzice, zaporę J. Goczałkowickiego i Łąkę. Dalej obrałem kierunek na Suszec w którym jeszcze nie byłem. Sobota i poranne godziny sprawiły, że ruch na drogach był niewielki, można było jechać tymi normalnie bardziej ruchliwymi. Miałem też mało dokładną mapę tych okolic, więc nie skręcałem w polne i leśne ścieżki.

Wstaje nowy dzień. © czecho

Suszec - kościół. © czecho

Kopalnia "Krupiński". © czecho

Tutaj jeszcze przyświecało słońce, kierowałem się więc dalej na północ. Orzesze i Ornontowice to kolejne miejsca pierwszy raz odwiedzone.

Ornontowice - ładnie zagospodarowany staw. © czecho

Zaczęło się jednak chmurzyć i nawet trochę kropić, wróciłem więc do Orzesza i skierowałem na Łaziska Górne. Postanowiłem trochę uatrakcyjnić przejazd i zacząłem kierować się zielonym szlakiem rowerowym. Zaowocowało to na mapie małym slalomem. Dodatkowe emocje zapewnił mi coraz mocniej padający deszcz. Wróciłem więc na główną drogę, bez dokładnej mapy i znajomości terenu, przy padającym deszczu nie chciałem tracić czasu. Skoro tu byłem postanowiłem objechać wszystkie gminy powiatu Mikołowskiego, tym bardziej, że przed Łaziskami przestało padać. Nie ominąłem oczywiście rynku w Mikołowie. Co prawda musiałem zaciągnąć języka i zrobić skrótowy spacer chodnikiem, wzdłuż jednokierunkowej, ale trafiłem do celu.

Mikołów - rynek. © czecho

Mikołów - rynek. © czecho

Wieża wodna. © czecho

Wieża kopalniana. © czecho

Teraz to już wypadało wracać do domu. Skierowałem się na Wyry, gdzie już bywałem kilka razy. Znałem więc drogę i w końcu przerzuciłem się na leśne i boczne drogi. Ledwo wjechałem w las, zaczęło padać, jechałem więc bez przystanków, nawet zdjęć nie robiłem. Czasami deszcz ustawał, największy jednak przetrwałem przed Pszczyną. Od Czechowic-Dziedzic drogi były już suche. W domu byłem o 14-tej. Nie wiem po co tak szybko wracałem, skoro zapowiadane deszcze i tak mnie dopadły w trasie.



Dane wyjazdu:
105.24 km 18.00 km teren
06:47 h 15.51 km/h:
Maks. pr.:56.22 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1900 m
Kalorie: kcal

Leskowiec

Sobota, 26 maja 2012 · dodano: 26.05.2012 | Komentarze 10

Dzień zapowiadał się fajnie, postanowiłem więc zrealizować pomysł na wycieczkę, który chodził mi po głowie już od jakiegoś czasu. Na rozgrzewkę asfaltowe trzy podjazdy. Pierwszy dobrze znany na Przełęcz Przegibek, po zjeździe do Porąbki podjazd Wielką Puszczą na przełęcz Beskid Targanicki, no i po zjeździe do Targanic podjazd na Przełęcz Kocierską.

Zapora w Porąbce. © czecho

Przełecz Beskid Targanicki. © czecho

Tutaj skręciłem w czerwony szlak turystyczny na Potrójną. Na tym odcinku przyznam, że na bardziej stromych i kamienistych podjazdach podprowadzałem rower, ale dałem radę i mogłem podziwiać widoki z tej góry. Dalej już było znacznie lepiej.

Kierunek Potrójna. © czecho

Widok z Potrójnej. © czecho

Tam jest punkt widokowy. © czecho

Teraz będzie z górki. © czecho

Z Potrójnej jechałem dalej czerwonym szlakiem w kierunku Łamanej Skały. Jedynie w rezerwacie przyrody Madohora utrudnienie stanowiły powalone, stare drzewa na szlaku. Jak to w rezerwacie. Za to miałem co fotografować.


Górna stacja kolejki krzesełkowej. © czecho

Skałki z dołu. © czecho

Skałki z góry. © czecho

Idzie nowe. © czecho

Rower czeka cierpliwie. © czecho

Jeż. © czecho

Rezerwat przyrody Madohora. © czecho

W górach. © czecho

W rezerwacie przyrody. © czecho

Widoczek. © czecho

Daleko widać. © czecho

Beskidzki szlak. © czecho

Od rozstajów dróg pod Mladą Horą (Anula) szlak tak się poprawił, że na Leskowiec dotarłem bardzo szybko bez problemów. Ten odcinek jechało się bardzo fajnie. Na Leskowcu kilka fotek i zjechałem na Groń Jana Pawła II pod schronisko.

Widok z Leskowca. © czecho

Widok z Leskowca. © czecho

Schronisko PTTK Leskowiec. © czecho

Groń Jana Pawła II. © czecho

Nie znam tutejszych szlaków, więc tak z przypadku do zjazdu wybrałem czerwony szlak do Krzeszowa. Wybór okazał się dobry, szlak był bardzo ludzki do zjazdu. Jedynie tuż przed Krzeszowem, już na płaskim, chyba źle skręciłem wybierając na rozstaju szerszy szlak. Wpakowałem się w polną drogę strasznie zrytą przez traktory. Koleiny były tak głębokie, że nie szło nimi jechać. Co nas nie zabije to nas wzmocni, więc dotarłem do asfaltu w Krzeszowie na przekór nawierzchni.

Dobrze, że mam kask. © czecho

Krzeszów. © czecho

Wracałem w kierunku J. Żywieckiego drogą Sucha Beskidzka – Żywiec, ale ruch był bardzo mały i jechało się dobrze. W Tresnej postój na kiełbaskę z grilla i powrót wzdłuż jeziora w kierunku Łodygowic. W Wilkowicach wracałem przez Hucisko.



Dane wyjazdu:
102.82 km 12.00 km teren
05:53 h 17.48 km/h:
Maks. pr.:55.17 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1160 m
Kalorie: kcal

Stecówka

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · dodano: 22.04.2012 | Komentarze 11

Prognozy pogody były w miarę optymistyczne, więc postanowiłem pojechać trochę dalej od domu. Na początek stawiłem się na starcie 32 Rodzinnego Rajdu Rowerowego, jako obserwator. Tradycyjnie liczba uczestników była duża. Na ostatnim rajdzie, jesienią (organizowane są dwa razy w roku) jechało ponad 2000 rowerzystów. Chwilę popatrzyłem, następnie samotnie skierowałem się, przez Wilkowice i Buczkowice, na Szczyrk. W samym Szczyrku mocno odczuwałem czołowy wiatr, ale na podjeździe na Przełęcz Salmopolską, albo wiatr się uspokoił, albo się przyzwyczaiłem bo nie było tak źle.

Przełęcz Salmopolska. © czecho

Na przełęczy nie zabawiłem długo i zjechałem do Wisły, z małym postojem przy skoczni. Postanowiłem nie wracać jeszcze do domu i skręciłem w kierunku J. Czerniańskiego.

Skocznia w Wiśle. © czecho

J. Czerniańskie. © czecho

Następnie odwiedziłem dolinę Czarnej Wisełki. Tutaj straciłem sporo czasu i średnia spadła :) Strasznie podobają mi się górskie potoki z kaskadami i wodospadzikami, nie mogę wzdłuż nich przejechać obojętnie. Co kilkaset metrów coś mi się podoba i staję robić zdjęcia.

Czarna Wisełka. © czecho

Czarna Wisełka. © czecho

Dolina Czarnej Wisełki. © czecho

Dolina Czarnej Wisełki. © czecho

Nic nie szkodzi, w prawo jest fajny podjazd na Stecówke. © czecho

Wracać nie chciałem tą samą drogą, więc wgramoliłem się ładnym asfalcikiem na Stecówke. Tutaj kolejna sesja foto.

Magic i magia Beskidów. © czecho

Beskidzki widoczek. © czecho

Jeszcze jeden widoczek. © czecho

Kościółek na Stecówce. © czecho

Ładne chmurki. © czecho

Powrót na Przełęcz Szarcula, skąd odbiłem jeszcze na Przełęcz Kubalonka, wróciłem i zjechałem obok zameczku z powrotem nad J. Czerniańskie.

Widok na J. Czerniańskie. © czecho

Przełęcz Kubalonka. © czecho

Zamek Prezydenta RP w Wiśle. © czecho

Wracałem ścieżkami rowerowymi przez Wisłę i Ustroń, a następnie znanymi dobrze drogami przez Górki Wielki i Jaworze. Ostanie 7 km w deszczu, ale nie zepsuło mi to humoru, wycieczkę i tak uważam za bardzo udaną. W końcu to pierwsza setka w tym roku.



Dane wyjazdu:
160.08 km 20.30 km teren
07:50 h 20.44 km/h:
Maks. pr.:42.17 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Zamek Lipowiec

Sobota, 17 września 2011 · dodano: 18.09.2011 | Komentarze 10

Wpis zaległy z soboty. Wystartowałem przed świtem, przy temperaturze 9 stopni. Ubrany na cebulkę, ponieważ dzień miał być pogodny, szybko ruszyłem w kierunku Bestwiny. Niestety daleko w takim tempie nie ujechałem. Już po 6 km zrobiłem dłuższy, nieplanowany postój. Świt nad zamglonym stawem zapowiadał się ciekawie i nie potrafiłem przejechać obojętnie obok takiego zjawiska, nie robiąc zdjęć.

Kellys Magic o świcie. © czecho

Tutaj już sam świt, bez roweru :) © czecho

Wstaje nowy dzień. © czecho

Dwa słońca, dwa światy. © czecho

Po 15 minutach ruszyłem dalej przez Bestwinę, Starą Wieś do Wilamowic.

Dzień zapowiada się ładnie. © czecho

Dalej, raczej już bez postojów, przez Zasole, Skidzin, Wilczkowice i Rajsko dojechałem do Oświęcimia. Przez miasto przejechałem bez problemów, oznaczoną ścieżką rowerową, kierując się na Dwory II. Tutaj, aby przedostać się przez oba koryta Wisły, trzeba nabić kilometry, tam i z powrotem, od mostu przy śluzie w Dworach II do kładki przez stare koryto Wisły. Stąd wzdłuż Wisły przez Mętków dotarłem do celu wycieczki, zamku Lipowiec w Babicach. Na dziedzińcu zamkowym zjadłem co nie co i podjechałem jeszcze, pierwszy raz, pod skansen w Wygiełzowie. Postałem kilka minut przy kasie (bilet 8,50 zł), ale była zamknięta mimo otwartego już wejścia i nawet nie było z kim pogadać.

Zamek Lipowiec. © czecho

Skansen w Wygiełzowie. © czecho

A gdzie panienka z okienka? © czecho

Wracałem się, do miejscowości Gromiec przy kładce przez Wisłę, tą samą drogą. Słońce świeciło już ładnie zrobiłem więc kilka fotek.

Droga wzdłuż Wisły. © czecho

Nad Wisłą. © czecho

Koniki. © czecho

Tutaj skierowałem się na Zbiornik Imieliński wkraczając na tereny jeszcze mi nieznane. Po drodze zatrzymałem się przy samolocie, stojącym jako reklama przy drodze.

Na emeryturze. © czecho

Kolejny postój nastąpił przy nietypowej posesji prywatnej z parkingiem równie ciekawym. Zobaczyłem przy drodze reklamę, dwa stare motocykle wiszące na elewacji budynku. Zrobiłem zdjęcie, obejrzałem się na drugą stronę ulicy i już wiedziałem, że trochę zdjęć tutaj zrobię.

Nietypowa brama do posesji. © czecho

Parking też był ozdobiony w tym klimacie. © czecho

Niemiecki wóz opancerzony z kuchnią polową... © czecho

... z licznymi akcesoriami. © czecho

Kawałek historii. © czecho

Do Zbiornika Imielińskiego dojechałem od południowej strony. Przywitał mnie płot w prawo i w lewo. Pojechałem w prawo i mając cały czas po lewej ogrodzenie, długo jeszcze jechałem wschodnią stroną jeziora. Cierpliwość została nagrodzona i gdy płot się skończył, mogłem dostać się nad jezioro. Nacieszywszy oczy pięknymi widokami rozpocząłem drogę powrotną.

Magic nad jeziorkiem. © czecho

Piękny widoczek. © czecho

Piasku jak nad morzem. © czecho

Ponieważ nic ciekawego w drodze powrotnej się nie działo (no chyba tylko przeprawa mostem kolejowym przez rzeczkę Pszczynka w Jedlinie, z powodu przebudowy mostu drogowego) napiszę tylko trasę. Nowy Bieruń, Jedlina, Wola, Pszczyna, Goczałkowice Zdrój, Czechowice-Dziedzice, Bielsko-Biała.

Dane wyjazdu:
115.80 km 9.80 km teren
06:55 h 16.74 km/h:
Maks. pr.:53.18 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Hala Kupczykowa i Hala Boracza

Środa, 17 sierpnia 2011 · dodano: 17.08.2011 | Komentarze 8

Prognozy pogody były bardzo optymistyczne, wstałem więc przed świtem i ruszyłem w trasę. Cel to Hala Kupczykowa i Hala Boracza. Z bikeblogu Jeremiksa (polecam) wyłapuję nieznane mi „perełki” Beskidu Żywieckiego i tak właśnie było z Halą Kupczykową. Zaczęło się z problemami, z powodu budowy obwodnicy poniszczyli mi boczne drogi którymi przejeżdżałem do Wilkowic. Jakoś nimi przejechałem, ale trochę się ubłociłem. Przed Buczkowicami sfotografowałem słoneczko i zaraz schowało się za mgły.

Kto rano wstaje ... © czecho

Przez długi okres jechałem we mgle, widząc błękitne niebo tylko na szczytach większych górek i zatapiając się w niej na zjazdach. Za Lipową rozpogodziło się już na dobre i w blasku słoneczka skierowałem się do Węgierskiej Górki. Przy kładce przez rzekę, z drugiej strony, zobaczyłem coś nowego i oczywiście musiałem to zbadać. Nie ma oznaczeń, że to dla rowerów, więc chyba dla pieszych, ale i tak się przyda. Ostatnio gdy chciałem się dostać do „Waligóry” to targałem rower wąską ścieżką na wprost tego zbocza.

Co tam widać na drugim brzegu? © czecho

Nowość widziana z dołu. © czecho

Nowość widziana z góry. © czecho

Z Węgierskiej Górki skierowałem się na Żabnice, skąd w pierwszej kolejności zacząłem podjazd na Halę Kupczykową. Ponieważ, jak wiadomo, bez aparatu się nie ruszam i robię dużo zdjęć, a droga wiodła wzdłuż pięknego górskiego potoku to chyba nigdy bym tam nie dojechał :), robiąc co chwilę fotki. Postanowiłem więc wyjechać bez postojów a zdjęcia robić w drodze powrotne, rezygnując z przyjemności szybkiego zjazdu. Poniżej zamieściłem jednak zdjęcia od dołu do góry żeby się lepiej oglądało. Podjazd nie był trudny, był fragment bardziej stromy ale zaraz za nim, chyba w nagrodę, było nawet w dół.

Górski potoczek. © czecho

Górski potoczek. © czecho

Droga na Halę Kupczykową. © czecho

Droga na Halę Kupczykową. © czecho

Górski potoczek. © czecho

Górski potoczek. © czecho

Podjazd na Halę Kupczykową. © czecho

Prawie u celu. © czecho

Tutaj zawróciłem. © czecho

Beskidzki widoczek. © czecho

Beskidzki widoczek. © czecho

Po zjechaniu z powrotem do Żabnicy przyszedł czas na Halę Boraczą. W weekendy zapewne panuje tutaj okropny tłok, ale w środku tygodnia nie było tak źle. Trochę turystów pieszych, jeden kolarz i kilka samochodów pod schroniskiem. Tym razem robiłem zdjęcia przy podjeździe, zostawiając sobie radość szybkiego zjazdu.

Początek. © czecho

Górski potoczek. © czecho

Jedziemy dalej. © czecho

Górski potoczek. © czecho

Tu już jest bardziej stromo. © czecho

Asfalt się skończyl ale do schroniska już niedaleko. © czecho

Schronisko na Hali Boraczej. © czecho

Beskidzki widoczek. © czecho

Stąd przyjechałem. © czecho

Tam mogłem pojechać, ale mi się nie chciało :) © czecho

Przy schronisku posiedziałem około godziny a po zjeździe do krzyżówki wybrałem się jeszcze środkową drogą. Ujechałem nią trochę ponad kilometr i zawróciłem, ale i tak widziałem kilka ciekawych rzeczy. Sprawdziłem pogodę z kamienia (zdjęcia poniżej). Kamień spadł mi z serca :), bo okazało się, zgodnie z instrukcją, że nie pada ani deszcz ani śnieg, nie ma mgły i do tego nie wieje wiatr :)

Góralska stacja pogody. © czecho

Instrukcja obsługi. © czecho

Super chata. Niestety zajęta (powiększenie w kółeczku). © czecho

Wracałem tą samą drogą, tylko do Słotwiny, skąd zjechałem przez Łodygowice nad J. Żywieckie. Zjadłem obiad w knajpce i posiedziałem trochę nad wodą. Powrót do domu najkrótszą drogą przez Wilkowice.

Dane wyjazdu:
180.52 km 20.00 km teren
09:47 h 18.45 km/h:
Maks. pr.:46.12 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Kraków

Czwartek, 11 sierpnia 2011 · dodano: 14.08.2011 | Komentarze 3

Wpis zaległy. Miałem przejechać do Harbutowic w woj. małopolskim, a ponieważ to raptem około 80 km, postanowiłem jechać trochę naokoło przez Kraków. Wyjechałem o piątej rano i przez Czechowice-Dziedzice dotarłem na zaporę J. Goczałkowickiego. Ponieważ na zaporze nie było nikogo, zrobiłem sobie przerwę wykorzystując tą wyjątkową tutaj sytuacje.

Świt na zaporze. © czecho

Dalej jechałem przez Pszczynę i szlakiem Greenways do Oświęcimia. Przy obozie w Brzezince skręciłem nie w tą drogę co trzeba i wylądowałem w okolicy dworca PKP. Musiałem targać rower po schodach kładki biegnącej nad torami. Spod dworca dotarłem wkrótce do znajomych mi terenów i ścieżką rowerową skierowałem się na Dwory, gdzie przy śluzie przedostałem się na drugą stronę Drogi Wodnej Górnej Wisły.

Śluza na Wiśle. © czecho

Teraz musiałem wrócić się kilka kilometrów do kładki przez właściwe koryto Wisły skąd mogłem już obrać właściwy kierunek na Kraków. Jechałem przez Mętków, Jankowice, Rozkochów, Alwernie, Mników, Cholerzyn i Kryspinów. Ponieważ nie znam dobrze Krakowa, trzymałem się więc szlaku rowerowego Greenways, którym bez problemu dojechałem w rejony Błoni. Tutaj zrobiłem kilka fotek stadionom Wisły i Cracovii a następnie przedostałem się pod Wawel.

Wawel. © czecho

Smok Wawelski. © czecho

Zamek na Wawelu. © czecho

Kraków - zamek na Wawelu. © czecho

Spędziłem tutaj około godziny, przy okazji jedząc coś, po czym skierowałem się ścieżką rowerową, wzdłuż Wisły, w kierunku Tyńca. Miało być łatwo i przyjemnie, niestety zaczęło wiać, oczywiście z przodu, oraz natrafiłem na remont wałów. Na szczęście objazd był dobrze oznaczony. W Tyńcu nie zabawiłem długo i skierowałem się przez Skawinę na Radziszów. W Woli Radziszewskiej, źle sobie skręciłem i pokonałem spory podjazd drogą która skończyła się w lesie. Dalej już bez problemów przez Biertowice i Sułkowice dotarłem do celu gdzie czekały już na mnie zimne napoje ;)

Dane wyjazdu:
105.66 km 3.00 km teren
05:48 h 18.22 km/h:
Maks. pr.:56.76 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Grodziec

Wtorek, 9 sierpnia 2011 · dodano: 09.08.2011 | Komentarze 4

Wyjechałem z domu bez konkretnego celu i na początek pokręciłem się po Bielsku, by następnie skierować się w stronę Jaworza. Dalej jechałem przez Górki Wielkie do centrum Brennej. Tutaj zjadłem coś z grilla, posiedziałem na ławeczce w słońcu i zjechałem z powrotem do Górek Wielkich. Nie chcąc wracać do Bielska tą samą drogą skierowałem się w stronę Grodźca. Tutaj obfotografowałem miejscowy zamek zbudowany w latach 1542-1580 przez kasztelana cieszyńskiego Macieja Grodeckiego (Grodzieckiego) herbu Radwan i jego syna Henryka. Szkoda, że trwają w nim prace remontowe i nie można go zwiedzać.

Zamek w Grodźcu. © czecho

Zamek w Grodźcu. © czecho

Następnie przez Bielowicko, Rudzicę, Landek, Bronów i Ligotę dojechałem na zaporę J. Goczałkowickiego. Akurat było wyjątkowo mało ludzi, można więc było w spokoju posiedzieć na ławeczce. Powrót do Bielska przez Goczałkowice Zdrój, gdzie trochę popadał deszcz, i przez Czechowice-Dziedzice.

Dane wyjazdu:
128.08 km 20.00 km teren
07:26 h 17.23 km/h:
Maks. pr.:56.76 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Wzdłuż Wisły

Czwartek, 28 lipca 2011 · dodano: 28.07.2011 | Komentarze 6

Prognozy pogody były optymistyczne. Wyruszyłem więc bladym świtem, kierując się na Szczyrk. Do Buczkowic jechałem jak zawsze bocznymi i polnymi drogami. Coraz trudniej z tym jest z powodu budowy obwodnicy. W jednym miejscu robotnicy przepuścili mnie jeszcze, ale zaraz za mną zastawili drogę barierkami. Było cały czas mgliście i wilgotno. Dopiero w centrum Szczyrku mgły się rozwiały i zaświeciło słońce na błękitnym niebie. Na Przełęczy Salmopolskiej zrobiłem tylko kilka zdjęć i zjechałem do Wisły.

Przełęcz Salmopolska. © czecho

Dalej korzystałem ze ścieżek rowerowych biegnących wzdłuż Wisły przez Ustroń do Skoczowa. W tygodniu, przy małej liczbie turystów jechało się fajnie. W Skoczowie przerwa na posiłek i ruszyłem w dalszą drogę wzdłuż Wisły na Ochaby.

Ścieżka rowerowa w Ustroniu. © czecho

Wisła przed Skoczowem. © czecho

Próg wodny na Wiśle. © czecho

W Ochabach po drugiej stronie Wisły zobaczyłem między drzewami dinozaura w Dream Parku. Przedostałem się na drugą stronę rzeki wąską kładką dla pieszych. Na rozstaju ścieżek wybrałem tą między Wisłą a parkiem. Widziałem parking i główny budynek ale dzieliło mnie od niego krzaki, rów i pola uprawne. Dalej już ciągnął się cały czas płot i trwały jeszcze intensywne prace budowlane. Zawróciłem i pojechałem drugą ścieżką i dotarłem do trasy szybkiego ruchu. Ponieważ nie miałem zamiaru popełnić samobójstwa pod rozpędzonym tirem, zawróciłem i skierowałem się, dalej ścieżką rowerową, na Drogomyśl. Przy następnej wizycie w tej okolicy sprawdzę czy już park działa i czy można tam dostać się od strony ścieżki rowerowej.

Ten dinozaur zaprasza turystów. © czecho

Dinozaury zza płotu. © czecho

Walka przyrody z techniką. © czecho

Następnie przez Chybie i Landek dotarłem do zapory J. Goczałkowickiego, skąd przy wzrastającym zachmurzeniu skierowałem się przez Czechowice-Dziedzice do Bielska. Niecałą godzinę po powrocie do domu zaczęło padać.

Widok z zapory. © czecho


Jutro pakowanie i w nocy wyjeżdżam na urlop. Mogę więc być nieobecny na bikestats przez dwa tygodnie (nie zabieram komputera), ale nie ma tak dobrze, ja tu jeszcze wrócę :) Mam nadzieję, że wtedy będę miał co wpisywać.