Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi czecho z miasta Bielsko-Biała. Przejechałem z bikestats.pl 16353.92 km w tym 1871.20 w terenie. Przed rejestracją na tym portalu przejechałem 15363 km (w latach 2003-2008). Jeżdżę z prędkością średnią 17.49 km/h.
o mnie
moi znajomi(21)
moje rowery:
Kelly's Magic (aktualny)
Kelly's Quartz (poprzedni)

Sezon 2014
baton rowerowy bikestats.pl Sezony 2009-2013
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

zaliczgmine.pl

button stats zaliczgmine.pl
free counters
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2011

Dystans całkowity:512.31 km (w terenie 42.20 km; 8.24%)
Czas w ruchu:30:27
Średnia prędkość:16.82 km/h
Maksymalna prędkość:60.93 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:73.19 km i 4h 21m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
57.32 km 3.50 km teren
03:42 h 15.49 km/h:
Maks. pr.:53.67 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Jeziora zaporowe

Niedziela, 29 maja 2011 · dodano: 29.05.2011 | Komentarze 5

Rekreacyjny wypad z kolegą nad jeziora zaporowe. Obgadać parę spraw rowerowych i nie tylko. Przez Bystrą, Buczkowice, Rybarzowice i Łodygowice dotarliśmy nad J. Żywieckie. Tutaj, na tak zwanych betonach, długi postój poświęcony na wygrzewanie starych kości w słońcu. Następnie wzdłuż jeziora dotarliśmy do zapory i nią przedostaliśmy się na drugą stronę Soły, aby mniej ruchliwą drogą dotrzeć do Międzybrodzia Żywieckiego. Na skrzyżowaniu tylko krótkie spojrzenie w stronę Żaru. Nie, nie dzisiaj, ponieważ Żar mam w bardzo bliskich planach, ruszamy dalej i mostem dojeżdżamy znowu do głównej drogi. W Międzybrodziu Bialskim zrobiliśmy kolejny rekreacyjny postój nad jeziorem. Dalej pozostał nam już tylko podjazd na Przełęcz Przegibek i zjazd do Bielska.

Czas na odpoczynek. © czecho

Kolorowo. © czecho

J. Żywieckie. © czecho

Tłok nad Żarem. © czecho

Rowery czekają na turystów. © czecho

Dmuchawce, latawce, wiatr... © czecho
Kategoria 2011, wszystkie


Dane wyjazdu:
113.87 km 9.00 km teren
06:20 h 17.98 km/h:
Maks. pr.:60.93 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Bystřice n. Olši

Niedziela, 22 maja 2011 · dodano: 23.05.2011 | Komentarze 7

Tym razem obrałem kierunek na Czechy, bez dokładnego punktu docelowego. W prognozach pogody zapowiadali możliwość burz, ale miałem nadzieje, że dopisze mi szczęście. Z Bielska wyjechałem przez Komorowice i bocznymi drogami wzdłuż drogi na Cieszyn dotarłem do Jaworza. Dalej przez Górki Wielkie i Nierodzim dojechałem do Goleszowa.

Tej to dobrze. © czecho

Z Goleszowa skierowałem się na Cisownice i z niej rozpocząłem podjazd na Przełęcz pod Tułem.

Podjazd na Przełęcz pod Tułem. © czecho

Podjazd na Przełęcz pod Tułem. © czecho

Najgorsze już za mną. © czecho

Dotarłem do rozstaju dróg powyżej tej przełęczy i tutaj zrobiłem sobie dłuższą przerwę poświęconą fotografowaniu świetnych widoków. Przez chmury przebijało się słońce, oświetlając Tuł ,a za nim były widoczne chmury burzowe.

Widok na Tuł. © czecho

Droga na Przełęcz pod Tułem. © czecho

Góra Tuł. © czecho

Zbocze góry Tuł. © czecho

Kusił zjazd na Przełęcz pod Tułem, ale skierowałem się leśnym szlakiem w stronę turystycznego przejścia granicznego Cisownica – Nydek. Kiedyś dotarłem do niego przypadkowo, więc wiedziałem gdzie się znajduję. Droga, na długim odcinku, była zmasakrowana kołami ciężkiego sprzętu ale dotarłem do celu. Kilka fotek i skuszony gładkim asfaltem docierającej do samej granicy ścieżki pieszo-rowerowej rozpocząłem zjazd do Nỳdka. Za granicą las się zmienił, nie było widać zniszczeń spowodowanych wycinką drzew. Cały czas z górki przez Nỳdek dotarłem do Bystřicy n. Olši. Tutaj obejrzałem zabytkowy kościół i zacząłem szukać szlaku rowerowego na Třinec. Trochę kluczyłem bocznymi drogami ale znalazłem „cyklotrack Radegast” i nim przez Vendryně dojechałem do Třinca. Pozostał mi tylko podjazd na przejście graniczne w Lesznej Górnej.

Tam jadę (Czechy) © czecho

Stąd przyjechałem (Polska) © czecho

Ładne chmurki. © czecho

Czeski las. © czecho

Bystřice n. Olši - zabytkowy kościół. © czecho

Szlak Radegast. © czecho

Widok na Trinec. © czecho

Ostrzeżenie dla rowerzystów. © czecho

Na granicy postój połączony z zakupami. Ponieważ na terenie Czech korzystałem ze szlaku Radegasta, byłem więc zobowiązany do zakupu produktów tej firmy. W plecaku wylądowały dwa piwa. Przy okazji pozbyłem się właśnie wycofanego z obiegu banknotu 50 koron, zastąpionego monetą. Pani była tak miła, że nie robiła z tego problemu. Obecnie w Czechach banknotem o najmniejszym nominale jest 100 koron.

Radegast po rowerowym szlaku Radegast. © czecho

Powrót na Ojczyzny łono. © czecho

Z przejścia granicznego zjechałem do głównego skrzyżowania i skierowałem się przez Cisownice na Ustroń. Jednak już po kilkuset metrach nastąpił nieplanowany postój. Jak tu nie zatrzymać się przy takim widoku.

Bajkowy las. © czecho

Bajkowy las. © czecho

W Ustroniu straszące z różnych stron chmury burzowe w końcu mnie dopadły. Nie padało jednak ani długo ani mocno. Posiedziałem trochę pod wiatą przystanku autobusowego. Z Ustronia przez Górki Wielkie i Jaworze wróciłem do Bielska-Białej.

Dane wyjazdu:
41.08 km 0.80 km teren
01:52 h 22.01 km/h:
Maks. pr.:42.57 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

J. Goczałkowickie

Sobota, 21 maja 2011 · dodano: 21.05.2011 | Komentarze 2

Na rower wybrałem się dopiero około 15-tej. Od południa się chmurzyło, więc wyruszyłem na północ, obserwując cały czas deszczowe chmury. Przez Czechowice-Dziedzice dotarłem na zaporę J. Goczałkowickiego. Na zaporze zrobiłem sobie postój, obserwując deszczowe chmury zarówno z lewej jak i z prawej strony. Do Bielska wracałem przez Ligote i Mazańcowice. Odwiedziłem jeszcze Wzgórze Trzy Lipki, ale zaczęło padać więc wróciłem do domu.
J. Goczałkowickie © czecho

Niebo nad J. Goczałkowickim © czecho
Kategoria 2011, wszystkie


Dane wyjazdu:
44.26 km 6.20 km teren
02:58 h 14.92 km/h:
Maks. pr.:43.31 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Deszczowa Jura

Niedziela, 15 maja 2011 · dodano: 15.05.2011 | Komentarze 7

Ranek okazał się pochmurny, ale na szczęście nie padało. Pojechaliśmy więc przez Tenczynek i Krzeszowice do Paczółtowic. Po drodze czasami tylko lekko kropiło. Następnie udaliśmy się żółtym szlakiem pieszym wzdłuż malowniczego potoku do drogi Dubie – Żary.

Dolina Eliaszówki. © czecho

Jurajska dolinka. © czecho

Tam jedziemy. © czecho

Gdzie ta droga? © czecho

Jurajski potoczek. © czecho

Przejechaliśmy przez Żary kierując się na Szklary. Tutaj w lesie spotkaliśmy ambulans i poszkodowanego rowerzystę biorącego udział w maratonie MTB. Gdy wjechaliśmy na polny podjazd zaczęło mocno padać i spotkaliśmy cały rozciągnięty peleton maratonu, jadący z naprzeciwka. Ponieważ nie chcieliśmy stwarzać zagrożenia zeszliśmy z drogi w trawe i nią dostaliśmy się do najbliższego rozgałęzienia dróg. Tutaj też dowiedzieliśmy się (od obsługi rajdu), że mijany ambulans był wzywany do złamania ręki.

Na trasie maratonu. © czecho

Biorący udział w maratonie MTB. © czecho

Chcieliśmy jechać w prawo na Dolinę Będkowską ale stamtąd nadjeżdżali właśnie uczestnicy maratonu i było ich sporo. Przemoczeni już całkowicie skręciliśmy w lewo i polami dojechaliśmy do Racławic. Nadal mocno padało i postanowiliśmy wracać do samochodu. Wracaliśmy przez Paczółtowice, Krzeszowice i Tenczynek. 20 km w deszczu. Przebraliśmy się i zapakowawszy rowery na bagażnik wróciliśmy przedwcześnie do Bielska, ale nie było sensu przy takiej pogodzie dalej jeździć.
Kategoria 2011, wszystkie, Jura


Dane wyjazdu:
19.24 km 4.70 km teren
01:18 h 14.80 km/h:
Maks. pr.:41.77 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rudno

Sobota, 14 maja 2011 · dodano: 15.05.2011 | Komentarze 1

Mimo nieprzychylnych prognoz pogody na niedzielę, postanowiliśmy wyskoczyć na Jurę Krakowsko-Częstochowską i to już w sobotę. Do 14-tej, niestety praca :( więc w trzyosobowym składzie wyruszyliśmy samochodem dosyć późno. Na miejscu, w Rudnie, pod ruinami zamku byliśmy po 18-tej. Chcieliśmy coś jeszcze pojeździć, zdjęliśmy więc tylko rowery i ruszyliśmy na wzgórze zamkowe. W transporcie przestawił mi się jeden klocek w przednim hamulcu, ale nie było czasu, więc go rozpiąłem i korzystałem tylko z tylnego hamulca (naprawiłem to rano). Niestety było pochmurno i szaro, więc zdjęcia są mało ciekawe.

Zamek w Rudnie. © czecho

Ruiny zamku. © czecho

Następnie pojeździliśmy po okolicznych lasach odkrywając tajną bazę Obcych :) Po obfotografowaniu obiektu oddaliliśmy się do lasu. Nie mieliśmy czasu ani ochoty poddawać się eksperymentom przeprowadzanym przez kosmitów na porwanych ludziach :)

Kopuły RMF. © czecho

Kopuły RMF. © czecho

Kopuły RMF. © czecho

Puszcza Dulowska. © czecho

Na koniec podjechaliśmy do Tenczynka i wróciliśmy do Rudna inną, leśną drogą, do pozostawionego samochodu. Zapadał zmrok i do tego zaczęło padać, więc rozłożyłem namiot i do spania.
Kategoria 2011, wszystkie, Jura


Dane wyjazdu:
77.72 km 7.00 km teren
04:58 h 15.65 km/h:
Maks. pr.:55.17 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

XXX RRR + J. Żywieckie

Niedziela, 8 maja 2011 · dodano: 08.05.2011 | Komentarze 5

Postanowiłem wybrać się na 30 Rodzinny Rajd Rowerowy. Nie brałem udziału w tej imprezie już od 3 lat. Więcej o tych rajdach można przeczytać tutaj. Rajd odbywa się w tempie spacerowym, biorą w nim udział rowerzyści bez względu na wiek. Od kilkuletnich dzieci po starsze osoby, od pasjonatów rowerów po ludzi wyciągających rowery tylko na ten rajd. Trasa zabezpieczana jest przez policje, więc można wyjątkowo nie zwracać uwagi na znaki drogowe. Niestety jadąc w takim peletonie trzeba mieć oczy dookoła głowy i bardzo uważać na zajeżdżających drogę. Na zakończenie był posiłek, rozstrzygnięcie konkursów i loteria z licznymi nagrodami. Na loterii nie zostałem ponieważ zrobiła się fajna pogoda i szkoda mi było stracić resztę dnia.
Statystyki z rajdu. Dystans 25,38 km, czas 01:54, AV 13,41 km/h.

Przed startem. © czecho

Na trasie rajdu. © czecho

Na trasie rajdu. © czecho

Na mecie. © czecho

Popołudnie spędziłem już na samotnej jeździe. Pojechałem przez Wilkowice i Łodygowice nad J. Żywieckie. Po krótkim postoju ruszyłem dalej wzdłuż jeziora, przez zaporę w Tresnej do Międzybrodzia Bialskiego. Na drodze do domu została tylko Przełęcz Przegibek i po pokonaniu jej, dotarłem do Bielska.

Kościół w Łodygowicach. © czecho

Zabytkowa studnia. © czecho

J. Żywieckie. © czecho

Sezon żeglarski w pełni. © czecho

Widok na Żar. © czecho
Kategoria 2011, wszystkie


Dane wyjazdu:
158.82 km 11.00 km teren
09:19 h 17.05 km/h:
Maks. pr.:55.17 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Dolina Danielki

Poniedziałek, 2 maja 2011 · dodano: 04.05.2011 | Komentarze 9

Wpis dodany z opóźnieniem z powodu nie działającego photo.bikestats. Postanowiłem poczekać i nie korzystać z konkurencji, aby mieć wszystkie zdjęcia w jednym miejscu. Awaria tego portalu i deszczowy wtorek znacznie wpłyną na tą relację. Z nudów i nadmiaru czasu będzie znacznie obszerniejsza, za co serdecznie przepraszam :) Po deszczowej niedzieli i zapowiadanych na wtorek następnych opadach, jedynie poniedziałek zapowiadał się w miarę możliwie. Zły na taką pogodę w długi weekend postanowiłem spędzić cały ten dzień na rowerze, robiąc przy okazji pierwszą setkę w tym roku. Za cel wybrałem Dolinę Danielki o której przeczytałem na blogu Jeremiksa. Dzięki.
Wyjechałem jeszcze przed świtem i muszę to robić częściej. Na termometrze było 5 stopni ale nie odczuwałem tego. Szybko przejechałem przez puste o tej porze miasto i skierowałem się ścieżką rowerową wzdłuż ul. Partyzantów.

Ratusz o świcie. © czecho

Wyjątkowo, z powodu małego ruchu (szczególnie w kierunku na Szczyrk) skorzystałem z głównej drogi. Opuszczając ją tylko, zgodnie z przepisami, miedzy Bystrą i Meszną , korzystając z nowej ścieżki rowerowej biegnącej wzdłuż tej szosy. Od Buczkowic przyśpieszyłem tempo, zbliżał się świt i chciałem dojechać do jakiegoś punktu widokowego aby uwiecznić to na zdjęciach.

Kto rano wstaje... © czecho

Mgły o poranku. © czecho

Dalej już spokojniej jechałem przez Lipową, obok niedawno odwiedzanej Matyski (krzyż był ledwo widoczny z powodu mgły), przez Przybędze do Węgierskiej Górki. Tutaj odwiedziłem nadrzeczny deptak i ścieżkę rowerową.

Węgierska Górka - nadrzeczny deptak. © czecho

Z Węgierskiej Górki wyjechałem starą drogą, potocznie zwaną Cesarką, trzymając się czerwonego szlaku rowerowego i omijając centrum Milówki. Tym sposobem uniknąłem ruchu samochodowego, ale zostałem za to niespodziewanie obszczekany przez dosyć dużego psa. Wcześniej liczne przydrożne kundelki ignorowały mnie. Następnie skierowałem się przez Rajcze na Ujsoły. Zza chmur i mgieł wyjrzało słońce i tak przyjemnie się jechało, że zatrzymałem się i spojrzałem na mapę dopiero na rozwidleniu na Soblówkę. Musiałem wracać się 2 km. Widząc tabliczkę ul. Danielki domyśliłem się, że to tu trzeba skręcić :) Już po kilometrze zatrzymałem się zrobić pierwsze zdjęcia, ciesząc się, że zobaczyłem tą piękną dolinę. Niestety dolina nie ucieszyła się widząc mnie:( Gdy tylko ruszyłem poczułem, że z rowerem jest coś nie tak. Przebiłem przednie koło (wyciągnąłem z opony spory kolec pochodzenia roślinnego) i musiałem wymieniać dętkę. Nie zniechęciło mnie to i przystając tylko na fotografowanie dojechałem do końca doliny. Szkoda, że dotarli tu już drwale i w kilku miejscach są już widoczne spore zniszczenia związane z wycinką drzew.

Dolina Danielki © czecho

Mostek nad potokiem Danielka. © czecho

Dolina Danielki. © czecho

Droga w Dolinie Danielki. © czecho

Drwale tu już dotarli. © czecho

W dół zjechałem bez pośpiechu słuchając jeszcze śpiewu ptaków i wdychając świeże powietrze. Do samej Milówki miało był z górki i lekko, ale zaczęło wiać (jak zwykle od przodu, a może wcześnie nie odczułem tego wiatru gdy wiał mi w plecy) i trzeba było pedałować :) W Milówce postanowiłem nie wracać tą samą drogą i przejechałem przez centrum w kierunku drogi szybkiego ruchu 69. Jednak przez wjazdem na nią odbiłem na Kamesznice.

Wiadukt drogi szybkiego ruchu w Milówce. © czecho

Zaraz na początku zatrzymałem się na popas. Posmarowałem chleb pasztetem z kurczaka, wyciągnąłem do tego batona, zjadłem, popiłem i w drogę. Przez całą Kamesznice jechało mi się bardzo fajnie. Było tak do momentu końcowego podjazdu na Przełęcz Koniakowską (około 2 km). Masakra. Dobrze, że okoliczności przyrody były piękne i stawałem często robić zdjęcia, przyznam się też, że przy końcówce około 100 metrów podprowadziłem rower :(

Wiosna w Kamesznicy. © czecho

Podjazd na Przełęcz Koniakowską. © czecho

Na przełęczy nie zabawiłem długo, zrobiłem kilka zdjęć i rozpocząłem zjazd w dół.

Kamesznica widziana z Przełęczy Koniakowskiej. © czecho

Widok na Ochodzitą. © czecho

Przełęcz Koniakowska. © czecho

Trzymałem się zielonego szlaku, ale go zgubiłem i zacząłem jechać tak na oko. Nie wiem jak, ale odnalazłem zielony szlak i dojechałem tam gdzie chciałem czyli pod schronisko młodzieżowe skąd rozpocząłem podjazd na Stecówke. Podjazd był już łatwiejszy i poszedł mi bezproblemowo (chyba, że zaczął działać napój energetyczny wypity w Kamesznicy, jeśli tak to o jeden podjazd za późno :) )

W drodze na Stecówke. © czecho

Kościółek na Stecówce. © czecho

Na Stecówce nie zabawiłem długo, obejrzałem znajdujący się tam drewniany kościółek i zjechałem do doliny Czarnej Wisełki. Tutaj często zatrzymywałem się robiąc zdjęcia kaskad i wodospadzików. Za każdy razem musiałem zsiadać z roweru, ponieważ płynącą wodę robiłem na maksymalnie długich, dostępnych w tych warunkach oświetleniowych czasach, i używałem siodełka roweru jako statywu.

Dolina Czarnej Wisełki. © czecho

Czarna Wisełka. © czecho

Kaskady na Czarnej Wisełce. © czecho

Po drodze do Wisły zatrzymałem się tylko przy zaporze Jeziora Czerniańskiego.

Jezioro Czerniańskie. © czecho

Przez Wisłę do Ustronia przejechałem ścieżkami rowerowymi wzdłuż Wisły. W wolniejszym tempie w rejonach gdzie było dużo turystów, ale nie narzekam, akurat chodzili swoją stroną a nie po ścieżce rowerowej. W Ustroniu kolejny posiłek, w plackarni zjadłem (jak nazwa wskazuje) placki ziemniaczane ze śmietaną. Odpocząłem i ruszyłem w dalszą drogę.

Ustroń. © czecho

Dalej jechałem dobrze znaną trasą przez Górki Wielkie i Jaworze. W Bielsku odwiedziłem jeszcze Wapienice oraz lotnisko i zmęczony ale szczęśliwy wróciłem do domu.