Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi czecho z miasta Bielsko-Biała. Przejechałem z bikestats.pl 16353.92 km w tym 1871.20 w terenie. Przed rejestracją na tym portalu przejechałem 15363 km (w latach 2003-2008). Jeżdżę z prędkością średnią 17.49 km/h.
o mnie
moi znajomi(21)
moje rowery:
Kelly's Magic (aktualny)
Kelly's Quartz (poprzedni)

Sezon 2014
baton rowerowy bikestats.pl Sezony 2009-2013
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

zaliczgmine.pl

button stats zaliczgmine.pl
free counters
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2011

Dystans całkowity:884.54 km (w terenie 59.80 km; 6.76%)
Czas w ruchu:50:51
Średnia prędkość:17.40 km/h
Maksymalna prędkość:57.32 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:68.04 km i 3h 54m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
87.31 km 0.10 km teren
04:50 h 18.06 km/h:
Maks. pr.:56.76 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Przełęcz Kocierska

Niedziela, 28 sierpnia 2011 · dodano: 29.08.2011 | Komentarze 4

Upały skończył się i przy znośnej już temperaturze wyruszyłem w stronę Przełęczy Przegibek. W Straconce krótka przerwa na fotkę, tradycyjnie w okolicy źródełka, i ruszyłem dalej na przełęcz.

Potok w Straconce. © czecho

Zjazd do Międzybrodzia Bialskiego i kierunek zapora w Porąbce.

Zapora J. Międzybrodzkiego. © czecho

Z centrum Porąbki skierowałem się w kierunku Wielkiej Puszczy. Piękne okoliczności przyrody i gładki asfalt sprawiły, że na tym odcinku jechało się wyjątkowo przyjemnie. Na koniec oczywiście wisienka na torcie czyli podjazd na przełęcz Beskid Targanicki. Powoli, ale jakoś się wtoczyłem i po krótkim postoju zjechałem do Targanic.

Droga przez Wielką Puszcze. © czecho

Potok Wielka Puszcza. © czecho

Widok z przełęczy. © czecho

Podjazd na przełęcz. © czecho

Rozpocząłem podjazd na Przełęcz Kocierską, która była celem dzisiejszej wycieczki. Na przełęczy pokręciłem się trochę, zobaczyłem co zmieniło się od ostatniej wizyty (jest tu teraz nawet Aqua Park) i zjechałem z powrotem w stronę Andrychowa.

Aqua Park w górach. © czecho

Magic na tarasie. © czecho

Skalniaczek. © czecho

Przed restauracją tłok. © czecho

Zjeżdżałem tak, aż do pamiętnego przystanku z Meetingu u Niezależnych Krokodyli, gdzie przeżyliśmy silną ulewę. Krótka przerwa, chwila wspomnień a następnie skierowałem się na Czaniec i przez Bukowiec dotarłem do Porąbki. Dalej już dobrze znana drogą przez zaporę, Międzybrodzie Bialskie i Przełęcz Przegibek dotarłem do Bielska.
Kategoria 2011, wszystkie


Dane wyjazdu:
32.48 km 5.20 km teren
01:54 h 17.09 km/h:
Maks. pr.:39.53 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po Bielsku

Sobota, 27 sierpnia 2011 · dodano: 27.08.2011 | Komentarze 4

Ponieważ sobotę miałem pracującą, na rower wyruszyłem dosyć późno. Miało to swoje plusy, upał nie był już tak dokuczliwy. Pokręciłem się po Mikuszowicach, sprawdzając jak przebiega budowa obwodnicy. Następnie podjechałem na Dębowiec chcąc uwiecznić na zdjęciu zachód słońca. Niestety słońce już zachodzi w miejscu zasłoniętym przez drzewa i niewidocznym z polany pod schroniskiem. Do centrum zjechałem przez Olszówkę i na koniec odwiedziłem jeszcze rejony CH "Sfera".

Reksio zaprasza do Bielska. © czecho

Bolek i Lolek wieczorową porą. © czecho

CH "Sfera" w Bielsku-Białej. © czecho

Prawie jak choinka. © czecho
Kategoria 2011, wszystkie


Dane wyjazdu:
56.09 km 3.10 km teren
02:43 h 20.65 km/h:
Maks. pr.:36.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Pszczyna

Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 20.08.2011 | Komentarze 2

Krótki wypad do Pszczyny. Dotarłem tam przez Czechowice-Dziedzice i zaporę J. Goczałkowickiego. Tak jakoś bez zdjęć bo ileż razy można fotografować zaporę :) a w parku w Pszczynie odbywała się jakaś impreza plenerowa i były tam tłumy ludzi. Powrót przez Goczałkowice Zdrój.
Kategoria 2011, wszystkie


Dane wyjazdu:
115.80 km 9.80 km teren
06:55 h 16.74 km/h:
Maks. pr.:53.18 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Hala Kupczykowa i Hala Boracza

Środa, 17 sierpnia 2011 · dodano: 17.08.2011 | Komentarze 8

Prognozy pogody były bardzo optymistyczne, wstałem więc przed świtem i ruszyłem w trasę. Cel to Hala Kupczykowa i Hala Boracza. Z bikeblogu Jeremiksa (polecam) wyłapuję nieznane mi „perełki” Beskidu Żywieckiego i tak właśnie było z Halą Kupczykową. Zaczęło się z problemami, z powodu budowy obwodnicy poniszczyli mi boczne drogi którymi przejeżdżałem do Wilkowic. Jakoś nimi przejechałem, ale trochę się ubłociłem. Przed Buczkowicami sfotografowałem słoneczko i zaraz schowało się za mgły.

Kto rano wstaje ... © czecho

Przez długi okres jechałem we mgle, widząc błękitne niebo tylko na szczytach większych górek i zatapiając się w niej na zjazdach. Za Lipową rozpogodziło się już na dobre i w blasku słoneczka skierowałem się do Węgierskiej Górki. Przy kładce przez rzekę, z drugiej strony, zobaczyłem coś nowego i oczywiście musiałem to zbadać. Nie ma oznaczeń, że to dla rowerów, więc chyba dla pieszych, ale i tak się przyda. Ostatnio gdy chciałem się dostać do „Waligóry” to targałem rower wąską ścieżką na wprost tego zbocza.

Co tam widać na drugim brzegu? © czecho

Nowość widziana z dołu. © czecho

Nowość widziana z góry. © czecho

Z Węgierskiej Górki skierowałem się na Żabnice, skąd w pierwszej kolejności zacząłem podjazd na Halę Kupczykową. Ponieważ, jak wiadomo, bez aparatu się nie ruszam i robię dużo zdjęć, a droga wiodła wzdłuż pięknego górskiego potoku to chyba nigdy bym tam nie dojechał :), robiąc co chwilę fotki. Postanowiłem więc wyjechać bez postojów a zdjęcia robić w drodze powrotne, rezygnując z przyjemności szybkiego zjazdu. Poniżej zamieściłem jednak zdjęcia od dołu do góry żeby się lepiej oglądało. Podjazd nie był trudny, był fragment bardziej stromy ale zaraz za nim, chyba w nagrodę, było nawet w dół.

Górski potoczek. © czecho

Górski potoczek. © czecho

Droga na Halę Kupczykową. © czecho

Droga na Halę Kupczykową. © czecho

Górski potoczek. © czecho

Górski potoczek. © czecho

Podjazd na Halę Kupczykową. © czecho

Prawie u celu. © czecho

Tutaj zawróciłem. © czecho

Beskidzki widoczek. © czecho

Beskidzki widoczek. © czecho

Po zjechaniu z powrotem do Żabnicy przyszedł czas na Halę Boraczą. W weekendy zapewne panuje tutaj okropny tłok, ale w środku tygodnia nie było tak źle. Trochę turystów pieszych, jeden kolarz i kilka samochodów pod schroniskiem. Tym razem robiłem zdjęcia przy podjeździe, zostawiając sobie radość szybkiego zjazdu.

Początek. © czecho

Górski potoczek. © czecho

Jedziemy dalej. © czecho

Górski potoczek. © czecho

Tu już jest bardziej stromo. © czecho

Asfalt się skończyl ale do schroniska już niedaleko. © czecho

Schronisko na Hali Boraczej. © czecho

Beskidzki widoczek. © czecho

Stąd przyjechałem. © czecho

Tam mogłem pojechać, ale mi się nie chciało :) © czecho

Przy schronisku posiedziałem około godziny a po zjeździe do krzyżówki wybrałem się jeszcze środkową drogą. Ujechałem nią trochę ponad kilometr i zawróciłem, ale i tak widziałem kilka ciekawych rzeczy. Sprawdziłem pogodę z kamienia (zdjęcia poniżej). Kamień spadł mi z serca :), bo okazało się, zgodnie z instrukcją, że nie pada ani deszcz ani śnieg, nie ma mgły i do tego nie wieje wiatr :)

Góralska stacja pogody. © czecho

Instrukcja obsługi. © czecho

Super chata. Niestety zajęta (powiększenie w kółeczku). © czecho

Wracałem tą samą drogą, tylko do Słotwiny, skąd zjechałem przez Łodygowice nad J. Żywieckie. Zjadłem obiad w knajpce i posiedziałem trochę nad wodą. Powrót do domu najkrótszą drogą przez Wilkowice.

Dane wyjazdu:
60.36 km 3.50 km teren
03:32 h 17.08 km/h:
Maks. pr.:57.32 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Wzdłuż jezior

Poniedziałek, 15 sierpnia 2011 · dodano: 15.08.2011 | Komentarze 6

Trasa przejechana już kilkakrotnie, więc żadnych niespodzianek nie było. Na początek podjazd na Przeł. Przegibek a następnie szybki zjazd (może nie taki szybki, bo minął mnie ktoś na kolarce) do Międzybrodzia Bialskiego.

Karczma w Straconce. © czecho

Następnie główna drogą przejechałem do Międzybrodzia Żywieckiego, gdzie przedostałem się mostem na drugą stronę, na mniej ruchliwą szosę. Nią przejechałem na zaporę w Tresnej. Ludzi było sporo, ale nie było wielkiej masakry.

Sztandarowe ujęcie z zapory. © czecho

Przed opuszczeniem J. Żywieckiego zjechałem jeszcze nad wodę przy tzw. betonach. Było sporo kąpiących i opalających się, więc nie zabawiłem tam długo. Po drodze jeszcze sfotografowałem pogłębiarkę z którą ostatnio były jakieś problemy, jak donosiły lokalne media.

Plaża nad J. Żywieckim. © czecho

Pogłębiarka. © czecho

Ponieważ od gór zaczęły napływać ciemne chmury, skierowałem się przez Łodygowice i Wilkowice do Bielska-Białej. Godzinę po powrocie do domu zaczęło padać.
Kategoria 2011, wszystkie


Dane wyjazdu:
28.33 km 0.20 km teren
01:33 h 18.28 km/h:
Maks. pr.:33.24 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po Bielsku

Niedziela, 14 sierpnia 2011 · dodano: 14.08.2011 | Komentarze 2

Nic specjalnego. Pokręciłem się trochę po Bielsku. Odwiedziłem Mikuszowice, Centrum i Komorowice. Oto kilka fotek ze wzgórza zamkowego.

Wieża Zamku Książąt Sułkowskich w Bielsku-Białej. © czecho

Kaplica św. Anny przy Zamku Książąt Sułkowskich w Bielsku-Białej. © czecho

Teatr Polski i Poczta Polska w Bielsku-Białej. © czecho
Kategoria 2011, wszystkie


Dane wyjazdu:
82.50 km 2.50 km teren
04:54 h 16.84 km/h:
Maks. pr.:53.67 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Powrót do Bielska

Sobota, 13 sierpnia 2011 · dodano: 14.08.2011 | Komentarze 2

Piątek mimo dobrej pogody wyszedł tak jakoś nierowerowo. Jedynie przy ognisku, wieczorem zrobiłem takie oto zdjęcie.

Ognisty rower. © czecho

W sobotę trzeba było wracać do Bielska. Teraz już nie jechałem sam. Skierowaliśmy się na Sułkowice, by przez Jastrzębią dotrzeć do Lanckorony. Obejrzeliśmy rynek oraz zwiedziliśmy ruiny zamku.

Lanckorona - rynek. © czecho

Tablica informacyjna przy ruinach zamku. © czecho

Ruiny zamku w Lanckoronie. © czecho

Ruiny zamku w Lanckoronie. © czecho


Następnie nastąpił szybki zjazd na Kalwarie Zebrzydowską. Tutaj znowu przerwy na focenie i przecinając w centrum drogę Bielsko-Kraków skierowaliśmy się na Stanisław Dolny.

Kalwaria Zebrzydowska. © czecho

Kalwaria Zebrzydowska. © czecho

Kalwaria Zebrzydowska - klasztor. © czecho

Przez Klecze Dolną dojechaliśmy do Wadowic, gdzie zjedliśmy na szybko kebaba. Rynek główny jest cały rozkopany więc nie ma co się tam długo kręcić. Dalej nasza trasa wiodła przez Frydrychowice, Wieprz, Nidek, Kęty i Kozy.
Kategoria 2011, wszystkie


Dane wyjazdu:
180.52 km 20.00 km teren
09:47 h 18.45 km/h:
Maks. pr.:46.12 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Kraków

Czwartek, 11 sierpnia 2011 · dodano: 14.08.2011 | Komentarze 3

Wpis zaległy. Miałem przejechać do Harbutowic w woj. małopolskim, a ponieważ to raptem około 80 km, postanowiłem jechać trochę naokoło przez Kraków. Wyjechałem o piątej rano i przez Czechowice-Dziedzice dotarłem na zaporę J. Goczałkowickiego. Ponieważ na zaporze nie było nikogo, zrobiłem sobie przerwę wykorzystując tą wyjątkową tutaj sytuacje.

Świt na zaporze. © czecho

Dalej jechałem przez Pszczynę i szlakiem Greenways do Oświęcimia. Przy obozie w Brzezince skręciłem nie w tą drogę co trzeba i wylądowałem w okolicy dworca PKP. Musiałem targać rower po schodach kładki biegnącej nad torami. Spod dworca dotarłem wkrótce do znajomych mi terenów i ścieżką rowerową skierowałem się na Dwory, gdzie przy śluzie przedostałem się na drugą stronę Drogi Wodnej Górnej Wisły.

Śluza na Wiśle. © czecho

Teraz musiałem wrócić się kilka kilometrów do kładki przez właściwe koryto Wisły skąd mogłem już obrać właściwy kierunek na Kraków. Jechałem przez Mętków, Jankowice, Rozkochów, Alwernie, Mników, Cholerzyn i Kryspinów. Ponieważ nie znam dobrze Krakowa, trzymałem się więc szlaku rowerowego Greenways, którym bez problemu dojechałem w rejony Błoni. Tutaj zrobiłem kilka fotek stadionom Wisły i Cracovii a następnie przedostałem się pod Wawel.

Wawel. © czecho

Smok Wawelski. © czecho

Zamek na Wawelu. © czecho

Kraków - zamek na Wawelu. © czecho

Spędziłem tutaj około godziny, przy okazji jedząc coś, po czym skierowałem się ścieżką rowerową, wzdłuż Wisły, w kierunku Tyńca. Miało być łatwo i przyjemnie, niestety zaczęło wiać, oczywiście z przodu, oraz natrafiłem na remont wałów. Na szczęście objazd był dobrze oznaczony. W Tyńcu nie zabawiłem długo i skierowałem się przez Skawinę na Radziszów. W Woli Radziszewskiej, źle sobie skręciłem i pokonałem spory podjazd drogą która skończyła się w lesie. Dalej już bez problemów przez Biertowice i Sułkowice dotarłem do celu gdzie czekały już na mnie zimne napoje ;)

Dane wyjazdu:
105.66 km 3.00 km teren
05:48 h 18.22 km/h:
Maks. pr.:56.76 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Grodziec

Wtorek, 9 sierpnia 2011 · dodano: 09.08.2011 | Komentarze 4

Wyjechałem z domu bez konkretnego celu i na początek pokręciłem się po Bielsku, by następnie skierować się w stronę Jaworza. Dalej jechałem przez Górki Wielkie do centrum Brennej. Tutaj zjadłem coś z grilla, posiedziałem na ławeczce w słońcu i zjechałem z powrotem do Górek Wielkich. Nie chcąc wracać do Bielska tą samą drogą skierowałem się w stronę Grodźca. Tutaj obfotografowałem miejscowy zamek zbudowany w latach 1542-1580 przez kasztelana cieszyńskiego Macieja Grodeckiego (Grodzieckiego) herbu Radwan i jego syna Henryka. Szkoda, że trwają w nim prace remontowe i nie można go zwiedzać.

Zamek w Grodźcu. © czecho

Zamek w Grodźcu. © czecho

Następnie przez Bielowicko, Rudzicę, Landek, Bronów i Ligotę dojechałem na zaporę J. Goczałkowickiego. Akurat było wyjątkowo mało ludzi, można więc było w spokoju posiedzieć na ławeczce. Powrót do Bielska przez Goczałkowice Zdrój, gdzie trochę popadał deszcz, i przez Czechowice-Dziedzice.

Dane wyjazdu:
58.92 km 3.10 km teren
03:18 h 17.85 km/h:
Maks. pr.:38.84 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Austria dzień 7 – Wzdłuż rzeki Salzach

Sobota, 6 sierpnia 2011 · dodano: 08.08.2011 | Komentarze 8

Na ten dzień zaplanowaliście wycieczkę nad wodospady Krimml. Wychodziło nam ponad 100 km więc wyruszyliśmy rano. Przejechaliśmy przez Bruck i dalej jechaliśmy już wspaniałą ścieżką rowerową wzdłuż rzeki Salzach. Gładki asfalt prowadził prawie cały czas wzdłuż rzeki i przez malownicze pola. Zbaczał tylko do pobliskich miasteczek, ale i tam był świetnie oznaczony. W pierwszym miasteczku, Kaprum spory ruch. Trwa jakaś dwudniowa impreza rowerowa połączona z zawodami. Część uczestników kręci się już na rowerach, niektórzy na parkingu trenują na trenażerach. My jedziemy dalej podziwiając po drodze widoki. Z lewej mamy wysokie skaliste góry, z prawej niższe ale z piękną soczystą zielenią wzgórza. Przejechaliśmy przez Piesendorf, Niedernsill, Uttendorf. W Stuhlfelden po telefonie z Polski zawróciliśmy na camping. Moich towarzyszy wzywały pilne sprawy a ponieważ są w życiu rzeczy ważniejsze niż jazda na rowerze, skróciliśmy trochę wyjazd. W drodze powrotnej tempo znacznie wzrosło. Na campingu szybkie pakowanie, zapłacenie rachunku i najkrótszą droga skierowaliśmy się na autostradę, którą bez przeszkód przejechaliśmy całą Austrie. Przez Słowacje również jechaliśmy autostradą. W Bielsku byliśmy około północy.

Góra w berecie. © czecho

Na szczytach widać śnieg. © czecho

Alpy w okolicy Kaprun. © czecho

Ścieżka rowerowa wzdłuż rzeki Salzach. © czecho

Rower przy drodze. Fajne są buty na pedałach. © czecho

Rowerowy raj. © czecho

Góry trochę mniejsze, ale równie piękne. © czecho

Kościół w Stuhlfelden. © czecho

I jeszcze raz ścieżka rowerowa. © czecho

Rzeka Salzach. © czecho

Pożegnanie z Alpami. Kaprun. © czecho

Wyjazd mimo, że trochę pechowy (stłuczka w pierwszy dzień i uszkodzenie rowerów) był bardzo ciekawy. Nie pojeździliśmy dużo na rowerach ale zobaczyliśmy bardzo wiele i przeżyliśmy jeszcze więcej. W pamięci na pewno zostaną wspaniałe alpejskie widoki, zabytki Salzburga, małe miasteczka, wspaniała sieć ścieżek rowerowych oraz życzliwi ludzie. Jako ciekawostkę podam scenę którą widziałem w Edensee. Kobieta z dzieckiem jadą powoli wąską uliczką a za nimi wlecze się autobus. Ktoś powie co w tym dziwnego, ano to, że kierowca autobusu uśmiechał się i nie był to dla niego żaden problem. Tym optymistycznym akcentem kończę relacje z Austrii.