Info

o mnie
moi znajomi(21)
moje rowery:
Kelly's Magic (aktualny)
Kelly's Quartz (poprzedni)
Sezon 2014






Archiwum bloga
- 2013, Maj2 - 12
- 2013, Kwiecień1 - 7
- 2013, Styczeń1 - 9
- 2012, Grudzień2 - 12
- 2012, Październik3 - 14
- 2012, Wrzesień4 - 18
- 2012, Sierpień14 - 54
- 2012, Lipiec7 - 34
- 2012, Czerwiec8 - 32
- 2012, Maj10 - 78
- 2012, Kwiecień6 - 47
- 2012, Marzec4 - 35
- 2012, Luty1 - 8
- 2012, Styczeń2 - 18
- 2011, Grudzień2 - 20
- 2011, Listopad3 - 14
- 2011, Październik8 - 36
- 2011, Wrzesień6 - 30
- 2011, Sierpień14 - 71
- 2011, Lipiec7 - 44
- 2011, Czerwiec8 - 69
- 2011, Maj7 - 36
- 2011, Kwiecień8 - 49
- 2011, Marzec4 - 22
- 2010, Listopad5 - 6
- 2010, Październik6 - 12
- 2010, Wrzesień8 - 20
- 2010, Sierpień13 - 24
- 2010, Lipiec11 - 15
- 2010, Czerwiec9 - 4
- 2010, Maj7 - 4
- 2010, Kwiecień7 - 4
- 2010, Marzec4 - 6
- 2010, Luty3 - 0
- 2009, Grudzień1 - 3
- 2009, Listopad2 - 0
- 2009, Październik3 - 1
- 2009, Wrzesień6 - 3
- 2009, Sierpień14 - 5
- 2009, Lipiec7 - 0
- 2009, Czerwiec8 - 0
- 2009, Maj11 - 0
- 2009, Kwiecień11 - 0
- 2009, Marzec1 - 0
- 2009, Styczeń2 - 0
Dane wyjazdu:
50.97 km
6.50 km teren
03:38 h
14.03 km/h:
Maks. pr.:46.54 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's Magic
Czupel
Sobota, 11 czerwca 2011 · dodano: 11.06.2011 | Komentarze 10
Ponieważ wyjechałem z domu o 15-tej nie wybierałem się daleko. Jednak, żeby nie było za łatwo, pojechałem na Magurkę Wilkowicką (909 m npm). Do Wilkowic dojechałem dobrze znanymi „dziurami” a tam rozpocząłem podjazd od głównego skrzyżowania. Krótki odpoczynek na przystanku autobusowym skąd rozpoczyna się właściwy podjazd na Magurkę. Nie zamierzałem nawet próbować wyjechać bez zatrzymania więc bez wyrzutów sumienia zrobiłem sobie dwa postoje fotograficzne. Niestety ławeczka z wyrzeźbionymi owieczkami była zajęta.
Podjazd na Magurkę od strony Wilkowic.© czecho
Do schroniska nie wchodziłem, zrobiłem tylko kilka fotek i ruszyłem w stronę Czupla (933 m npm).

Schronisko na Magurce.© czecho

Doleciał tu z Żaru.© czecho

Widoczek z Magurki.© czecho
Droga na Czupel okazała się niezbyt trudna, pokonałem ją bez problemu podziwiając przy tym wspaniałe widoki. Na szczycie zrobiłem sobie postój przeznaczony na focenie i wspominanie, gdzie to byłem tydzień temu (widoczny był Żar i jeziora zaporowe na Sole).

Droga na Czupel.© czecho

Czupel.© czecho

Na szlaku.© czecho

Widok z Czupla.© czecho

Czupel.© czecho

Jeziora zaporowe na Sole.© czecho

Żar.© czecho
Postanowiłem zjechać czerwonym szlakiem do Łodygowic. Zaczęło się jednak dosyć stromo i kamieniście a kamienie nie chciały się za bardzo trzymać podłoża. Ponieważ na bikestats było ostatnio trochę kontuzji, postanowiłem spokojnie na trudniejszych odcinkach zejść „z buta”. Szybko mi się jednak znudziło i obrałem taktykę jechania tam gdzie lepsza droga i jest w dół. Tak dotarłem do potoku Roztoka, skąd już bez problemów wzdłuż niego dotarłem zamiast do Łodygowic, do Czernichowa. Nie zmartwiłem się tym, przynajmniej wycieczka będzie dłuższa i wzdłuż J. Żywieckiego dotarłem do planowanych Łodygowic, skąd przez Wilkowice dojechałem do Bielska.
Dane wyjazdu:
71.92 km
0.00 km teren
04:43 h
15.25 km/h:
Maks. pr.:45.71 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's Magic
Meeting u Niezależnych Krokodyli - dzień drugi
Niedziela, 5 czerwca 2011 · dodano: 06.06.2011 | Komentarze 13
Drugi dzień spotkania integracyjnego rozpoczął się słonecznie. Nic nie zapowiadało późniejszego załamania pogody. Mimo, że poszliśmy późno spać rano wszyscy wstali uśmiechnięci i gotowi na dalsze przygody.
Wstaje nowy dzień.© czecho

Czuliśmy sie bezpiecznie.© czecho
Po śniadaniu wyruszyliśmy na kolejna wycieczkę. Tym razem celem były Kaskady Ryczanki. Przez zaporę dostaliśmy się na drugą stronę Soły i pojechaliśmy w kierunku zniszczonego, dawnego ośrodka wczasowego w Kozubniku.

Bedzie sporo fotek.© czecho

Wsród ruin Kozubnika.© czecho
Po krótkim postoju i wysłuchaniu ciekawej historii tego ośrodka zjechaliśmy z powrotem na dół, by wkrótce z Porąbki znowu piąć się w górę, tym razem Doliną Wielkiej Puszczy w kierunku Przełeczy Beskid Targanicki. Końcowy podjazd, chociaż krótki, jest bardzo stromy. Wyjechało mi się jednak wyjątkowo dobrze. Dodatkowa mobilizacją były obiektywy aparatów osób będących już na przełęczy, skierowane na mnie w końcówce podjazdu :)

Przełęcz Beskid Targanicki.© czecho

Chwila odpoczynku.© czecho
Z przełęczy obraliśmy kierunek na Kaskady Ryczanki, główny cel dzisiejszej wycieczki. Kaskady niezwykle piękne. Nic więc dziwnego, że wszyscy fotografowali bez opamiętania.

Kaskada Ryczanki.© czecho

Kaskada Ryczanki.© czecho

Plener fotograficzny.© czecho
Plener fotograficzny trwał do momentu pierwszego silnego grzmotu. Nikt nie zauważył, że nadchodzi burza. Nastąpił szybki powrót w dwóch grupach. Burza zaatakowała nagle i mocno. Mokrzy już dopadliśmy przystanek autobusowy. Ulewa trwała ponad godzinę z dwukrotnym atakiem gadu i silnymi wyładowaniami atmosferycznymi. Przy wietrze z tyłu nie było tak źle ale gdy zaczęło wiać z przodu wiaty (wyjątkowo wąskiej) zrobiło się już całkiem mokro i zimno. Ciągle analizowaliśmy sytuacje na niebie. Były dwie teorie, pierwsza optymistyczna: rozjaśnia się na horyzoncie a druga pesymistyczna: mamy przerąbane. Rozgrzewaliśmy się śpiewem, dowcipami i machaniem do przejeżdżających samochodów. Ponieważ nie było zasięgu w telefonach, nie wiedzieliśmy gdzie jest druga grupa. Później okazało się, że byli blisko, za rogiem, pod dachem wiaty prywatnego budynku. Nie zmokli ale mieli bliskie spotkanie z piorunem. Gdy już przestało mocno padać ruszyliśmy w dalsza drogę i spotkaliśmy druga grupę. Wtedy okazało się, że brakuje jednej osoby. Część grupy ruszyła na poszukiwania a pozostali pojechali w kierunku Kobiernic. Na szczęście zguba się znalazła cała i sucha. Wkrótce zaczęło znowu padać, lecz byliśmy już tak przemoczeni, że nie zważając na to jechaliśmy dalej przez zalane ulewą ulice.

Nadchodzi burza.© czecho

Potężna ulewa.© czecho
Po przyjeździe wszyscy się przebrali w suche ubrania. Rozgrzani bigosem i herbatą zaczęliśmy wspominać dzisiejsze przygody i oglądać zdjęcia. W tym czasie rozpogodziło się i mogłem wyruszyć w drogę powrotną. Wracałem do Bielska tą samą drogą którą przyjechałem, przez Przełęcz Przegibek.
Meeting u Niezależnych Krokodyli uważam za bardzo udany. Było niezwykle sympatycznie i ciekawie. Były ciekawe rozmowy, zabawa przy ognisku, pyszny bigos, piękne górskie widoki, wymagające podjazdy, szybkie zjazdy, walka z żywiołem a najważniejsze, że można było poznać tyle ciekawych osób znanych do tej pory tylko z bikestats.pl. Muszę w tym momencie podziękować jeszcze raz Eli i Piotrkowi za gościnność i zorganizowanie tego spotkania.
Kategoria 2011, integracyjnie, wszystkie
Dane wyjazdu:
72.02 km
0.00 km teren
04:25 h
16.31 km/h:
Maks. pr.:65.11 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's Magic
Meeting u Niezależnych Krokodyli - dzień pierwszy
Sobota, 4 czerwca 2011 · dodano: 06.06.2011 | Komentarze 8
Nastał długo oczekiwany dzień Bikestatowego Meetingu u Niezależnych Krokodyli, którego gospodarzami byli Ela (Niradhara) i Piotrek (Kajman). Rower, sakwy i namiot miałem przyszykowane już dzień wcześniej, rano zrobiłem jeszcze lekkie przepakowanie i o siódmej ruszyłem w drogę. Na Przełęczy Przegibek zrobiłem sobie krótki postój i rozpocząłem zjazd do Międzybrodzia Bialskiego. Ponieważ miałem trochę czasu, zatrzymałem się jeszcze na zaporze.
w drodze na MuNK© czecho

Widok z zapory.© czecho
Od Porąbki kierowałem się fotograficzną instrukcją dojazdu umieszczoną na blogu Kajmana. Bez problemu dotarłem do celu gdzie już przy bramce zostałem przywitany przez miłych gospodarzy. Mogłem też poznać osobiście wiele osób, znanych mi dotąd tylko z bikestats.pl. Po rozbiciu namiotu w dużym, pięknym ogrodzie poznawałem kolejne dojeżdżające osoby.

Piękna miejsce na namiot.© czecho
Po stawieniu się wszystkich zapowiedzianych uczestników rozpoczął się wspólny integracyjny wyjazd. Skierowaliśmy się do Międzybrodzia Żywieckiego, gdzie mieliśmy okazję zwiedzić elektrownie. Szkoda, że był zakaz fotografowania bo zdjęcia byłyby ciekawe. Po obejrzeniu 20-minutowego filmu, przez ogromne stalowe wrota weszliśmy do tunelu wiodącego w gąb góry Żar. Po przejściu śluzy wyrównującej ciśnienie mogliśmy zwiedzić centrum sterowania oraz obejrzeć urządzenia elektrowni.

Peleton na trasie.© czecho

Parking przed elektrownią.© czecho
Po zwiedzeniu elektrowni rozpoczął się mozolny podjazd na Żar. Każdy jechał swoim tempem a na szczycie czekała nas niespodzianka. Zostaliśmy udekorowani przez Elę medalami zdobywcy góry Żar. Całe towarzystwo rozproszyło się po szczycie fotografując i podziwiając widoki. Ponowne skupienie nastąpiło przy restauracji gdzie każdy coś przekąsił i po grupowej fotce rozpoczęliśmy zjazd.

Zbiornik na górze Żar.© czecho

Widok z góry Żar.© czecho

Widok z góry Żar.© czecho

Dekoracja medalowa.© czecho

My jemy, rowery czekają.© czecho
Już na dole zaczęło padać więc szybko udaliśmy się do Kobiernic, gdzie okazało się, że jest sucho. Kolejną niespodzianką był pyszny bigos oraz ciasto upieczone przez Ilonę. Po czym nastąpiły długie rowerowe rozmowy, kilka osób przetestowało też rower Kuby.

Bikestatowa integracja.© czecho
Wieczorem jeszcze raz wyjechaliśmy na rowerach, tym razem niedaleko, do ruin zamku na Wołku. Obfotografowaliśmy całe wzgórze a kilka osób uwielbiające jazdę w terenie wzięło kąpiel błotną :)

Kierunek na ruiny zamku.© czecho

Ruiny zamku na Wołku.© czecho
Wieczorem rozpoczyna się ognisko. Krzysiek (Krzara) wyciąga gitarę oraz dla każdego limitowany, okazjonalny śpiewnik. Gitara, śpiew, kiełbaski, zimne piwo i zabawy organizowane przez Krzyśka sprawiają, że spać idziemy dopiero przed drugą w nocy. Jutro czeka nas kolejny ciekawy dzień.

Płonie ognisko i szumią knieje.© czecho

Kajman dołożył do pieca :)© czecho

Stonoga.© czecho
Kategoria 2011, integracyjnie, wszystkie
Dane wyjazdu:
57.32 km
3.50 km teren
03:42 h
15.49 km/h:
Maks. pr.:53.67 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's Magic
Jeziora zaporowe
Niedziela, 29 maja 2011 · dodano: 29.05.2011 | Komentarze 5
Rekreacyjny wypad z kolegą nad jeziora zaporowe. Obgadać parę spraw rowerowych i nie tylko. Przez Bystrą, Buczkowice, Rybarzowice i Łodygowice dotarliśmy nad J. Żywieckie. Tutaj, na tak zwanych betonach, długi postój poświęcony na wygrzewanie starych kości w słońcu. Następnie wzdłuż jeziora dotarliśmy do zapory i nią przedostaliśmy się na drugą stronę Soły, aby mniej ruchliwą drogą dotrzeć do Międzybrodzia Żywieckiego. Na skrzyżowaniu tylko krótkie spojrzenie w stronę Żaru. Nie, nie dzisiaj, ponieważ Żar mam w bardzo bliskich planach, ruszamy dalej i mostem dojeżdżamy znowu do głównej drogi. W Międzybrodziu Bialskim zrobiliśmy kolejny rekreacyjny postój nad jeziorem. Dalej pozostał nam już tylko podjazd na Przełęcz Przegibek i zjazd do Bielska.
Czas na odpoczynek.© czecho

Kolorowo.© czecho

J. Żywieckie.© czecho

Tłok nad Żarem.© czecho

Rowery czekają na turystów.© czecho

Dmuchawce, latawce, wiatr...© czecho
Dane wyjazdu:
113.87 km
9.00 km teren
06:20 h
17.98 km/h:
Maks. pr.:60.93 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's Magic
Bystřice n. Olši
Niedziela, 22 maja 2011 · dodano: 23.05.2011 | Komentarze 7
Tym razem obrałem kierunek na Czechy, bez dokładnego punktu docelowego. W prognozach pogody zapowiadali możliwość burz, ale miałem nadzieje, że dopisze mi szczęście. Z Bielska wyjechałem przez Komorowice i bocznymi drogami wzdłuż drogi na Cieszyn dotarłem do Jaworza. Dalej przez Górki Wielkie i Nierodzim dojechałem do Goleszowa.
Tej to dobrze.© czecho
Z Goleszowa skierowałem się na Cisownice i z niej rozpocząłem podjazd na Przełęcz pod Tułem.

Podjazd na Przełęcz pod Tułem.© czecho

Podjazd na Przełęcz pod Tułem.© czecho

Najgorsze już za mną.© czecho
Dotarłem do rozstaju dróg powyżej tej przełęczy i tutaj zrobiłem sobie dłuższą przerwę poświęconą fotografowaniu świetnych widoków. Przez chmury przebijało się słońce, oświetlając Tuł ,a za nim były widoczne chmury burzowe.

Widok na Tuł.© czecho

Droga na Przełęcz pod Tułem.© czecho

Góra Tuł.© czecho

Zbocze góry Tuł.© czecho
Kusił zjazd na Przełęcz pod Tułem, ale skierowałem się leśnym szlakiem w stronę turystycznego przejścia granicznego Cisownica – Nydek. Kiedyś dotarłem do niego przypadkowo, więc wiedziałem gdzie się znajduję. Droga, na długim odcinku, była zmasakrowana kołami ciężkiego sprzętu ale dotarłem do celu. Kilka fotek i skuszony gładkim asfaltem docierającej do samej granicy ścieżki pieszo-rowerowej rozpocząłem zjazd do Nỳdka. Za granicą las się zmienił, nie było widać zniszczeń spowodowanych wycinką drzew. Cały czas z górki przez Nỳdek dotarłem do Bystřicy n. Olši. Tutaj obejrzałem zabytkowy kościół i zacząłem szukać szlaku rowerowego na Třinec. Trochę kluczyłem bocznymi drogami ale znalazłem „cyklotrack Radegast” i nim przez Vendryně dojechałem do Třinca. Pozostał mi tylko podjazd na przejście graniczne w Lesznej Górnej.

Tam jadę (Czechy)© czecho

Stąd przyjechałem (Polska)© czecho

Ładne chmurki.© czecho

Czeski las.© czecho

Bystřice n. Olši - zabytkowy kościół.© czecho

Szlak Radegast.© czecho

Widok na Trinec.© czecho

Ostrzeżenie dla rowerzystów.© czecho
Na granicy postój połączony z zakupami. Ponieważ na terenie Czech korzystałem ze szlaku Radegasta, byłem więc zobowiązany do zakupu produktów tej firmy. W plecaku wylądowały dwa piwa. Przy okazji pozbyłem się właśnie wycofanego z obiegu banknotu 50 koron, zastąpionego monetą. Pani była tak miła, że nie robiła z tego problemu. Obecnie w Czechach banknotem o najmniejszym nominale jest 100 koron.

Radegast po rowerowym szlaku Radegast.© czecho

Powrót na Ojczyzny łono.© czecho
Z przejścia granicznego zjechałem do głównego skrzyżowania i skierowałem się przez Cisownice na Ustroń. Jednak już po kilkuset metrach nastąpił nieplanowany postój. Jak tu nie zatrzymać się przy takim widoku.

Bajkowy las.© czecho

Bajkowy las.© czecho
W Ustroniu straszące z różnych stron chmury burzowe w końcu mnie dopadły. Nie padało jednak ani długo ani mocno. Posiedziałem trochę pod wiatą przystanku autobusowego. Z Ustronia przez Górki Wielkie i Jaworze wróciłem do Bielska-Białej.
Kategoria 2011, ponad 100 km, wszystkie
Dane wyjazdu:
41.08 km
0.80 km teren
01:52 h
22.01 km/h:
Maks. pr.:42.57 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's Magic
J. Goczałkowickie
Sobota, 21 maja 2011 · dodano: 21.05.2011 | Komentarze 2
Na rower wybrałem się dopiero około 15-tej. Od południa się chmurzyło, więc wyruszyłem na północ, obserwując cały czas deszczowe chmury. Przez Czechowice-Dziedzice dotarłem na zaporę J. Goczałkowickiego. Na zaporze zrobiłem sobie postój, obserwując deszczowe chmury zarówno z lewej jak i z prawej strony. Do Bielska wracałem przez Ligote i Mazańcowice. Odwiedziłem jeszcze Wzgórze Trzy Lipki, ale zaczęło padać więc wróciłem do domu.
J. Goczałkowickie© czecho

Niebo nad J. Goczałkowickim© czecho
Dane wyjazdu:
44.26 km
6.20 km teren
02:58 h
14.92 km/h:
Maks. pr.:43.31 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's Magic
Deszczowa Jura
Niedziela, 15 maja 2011 · dodano: 15.05.2011 | Komentarze 7
Ranek okazał się pochmurny, ale na szczęście nie padało. Pojechaliśmy więc przez Tenczynek i Krzeszowice do Paczółtowic. Po drodze czasami tylko lekko kropiło. Następnie udaliśmy się żółtym szlakiem pieszym wzdłuż malowniczego potoku do drogi Dubie – Żary.
Dolina Eliaszówki.© czecho

Jurajska dolinka.© czecho

Tam jedziemy.© czecho

Gdzie ta droga?© czecho

Jurajski potoczek.© czecho
Przejechaliśmy przez Żary kierując się na Szklary. Tutaj w lesie spotkaliśmy ambulans i poszkodowanego rowerzystę biorącego udział w maratonie MTB. Gdy wjechaliśmy na polny podjazd zaczęło mocno padać i spotkaliśmy cały rozciągnięty peleton maratonu, jadący z naprzeciwka. Ponieważ nie chcieliśmy stwarzać zagrożenia zeszliśmy z drogi w trawe i nią dostaliśmy się do najbliższego rozgałęzienia dróg. Tutaj też dowiedzieliśmy się (od obsługi rajdu), że mijany ambulans był wzywany do złamania ręki.

Na trasie maratonu.© czecho

Biorący udział w maratonie MTB.© czecho
Chcieliśmy jechać w prawo na Dolinę Będkowską ale stamtąd nadjeżdżali właśnie uczestnicy maratonu i było ich sporo. Przemoczeni już całkowicie skręciliśmy w lewo i polami dojechaliśmy do Racławic. Nadal mocno padało i postanowiliśmy wracać do samochodu. Wracaliśmy przez Paczółtowice, Krzeszowice i Tenczynek. 20 km w deszczu. Przebraliśmy się i zapakowawszy rowery na bagażnik wróciliśmy przedwcześnie do Bielska, ale nie było sensu przy takiej pogodzie dalej jeździć.
Dane wyjazdu:
19.24 km
4.70 km teren
01:18 h
14.80 km/h:
Maks. pr.:41.77 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's Magic
Rudno
Sobota, 14 maja 2011 · dodano: 15.05.2011 | Komentarze 1
Mimo nieprzychylnych prognoz pogody na niedzielę, postanowiliśmy wyskoczyć na Jurę Krakowsko-Częstochowską i to już w sobotę. Do 14-tej, niestety praca :( więc w trzyosobowym składzie wyruszyliśmy samochodem dosyć późno. Na miejscu, w Rudnie, pod ruinami zamku byliśmy po 18-tej. Chcieliśmy coś jeszcze pojeździć, zdjęliśmy więc tylko rowery i ruszyliśmy na wzgórze zamkowe. W transporcie przestawił mi się jeden klocek w przednim hamulcu, ale nie było czasu, więc go rozpiąłem i korzystałem tylko z tylnego hamulca (naprawiłem to rano). Niestety było pochmurno i szaro, więc zdjęcia są mało ciekawe.
Zamek w Rudnie.© czecho

Ruiny zamku.© czecho
Następnie pojeździliśmy po okolicznych lasach odkrywając tajną bazę Obcych :) Po obfotografowaniu obiektu oddaliliśmy się do lasu. Nie mieliśmy czasu ani ochoty poddawać się eksperymentom przeprowadzanym przez kosmitów na porwanych ludziach :)

Kopuły RMF.© czecho

Kopuły RMF.© czecho

Kopuły RMF.© czecho

Puszcza Dulowska.© czecho
Na koniec podjechaliśmy do Tenczynka i wróciliśmy do Rudna inną, leśną drogą, do pozostawionego samochodu. Zapadał zmrok i do tego zaczęło padać, więc rozłożyłem namiot i do spania.
Dane wyjazdu:
77.72 km
7.00 km teren
04:58 h
15.65 km/h:
Maks. pr.:55.17 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's Magic
XXX RRR + J. Żywieckie
Niedziela, 8 maja 2011 · dodano: 08.05.2011 | Komentarze 5
Postanowiłem wybrać się na 30 Rodzinny Rajd Rowerowy. Nie brałem udziału w tej imprezie już od 3 lat. Więcej o tych rajdach można przeczytać tutaj. Rajd odbywa się w tempie spacerowym, biorą w nim udział rowerzyści bez względu na wiek. Od kilkuletnich dzieci po starsze osoby, od pasjonatów rowerów po ludzi wyciągających rowery tylko na ten rajd. Trasa zabezpieczana jest przez policje, więc można wyjątkowo nie zwracać uwagi na znaki drogowe. Niestety jadąc w takim peletonie trzeba mieć oczy dookoła głowy i bardzo uważać na zajeżdżających drogę. Na zakończenie był posiłek, rozstrzygnięcie konkursów i loteria z licznymi nagrodami. Na loterii nie zostałem ponieważ zrobiła się fajna pogoda i szkoda mi było stracić resztę dnia.Statystyki z rajdu. Dystans 25,38 km, czas 01:54, AV 13,41 km/h.

Przed startem.© czecho

Na trasie rajdu.© czecho

Na trasie rajdu.© czecho

Na mecie.© czecho
Popołudnie spędziłem już na samotnej jeździe. Pojechałem przez Wilkowice i Łodygowice nad J. Żywieckie. Po krótkim postoju ruszyłem dalej wzdłuż jeziora, przez zaporę w Tresnej do Międzybrodzia Bialskiego. Na drodze do domu została tylko Przełęcz Przegibek i po pokonaniu jej, dotarłem do Bielska.

Kościół w Łodygowicach.© czecho

Zabytkowa studnia.© czecho

J. Żywieckie.© czecho

Sezon żeglarski w pełni.© czecho

Widok na Żar.© czecho
Dane wyjazdu:
158.82 km
11.00 km teren
09:19 h
17.05 km/h:
Maks. pr.:55.17 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's Magic
Dolina Danielki
Poniedziałek, 2 maja 2011 · dodano: 04.05.2011 | Komentarze 9
Wpis dodany z opóźnieniem z powodu nie działającego photo.bikestats. Postanowiłem poczekać i nie korzystać z konkurencji, aby mieć wszystkie zdjęcia w jednym miejscu. Awaria tego portalu i deszczowy wtorek znacznie wpłyną na tą relację. Z nudów i nadmiaru czasu będzie znacznie obszerniejsza, za co serdecznie przepraszam :) Po deszczowej niedzieli i zapowiadanych na wtorek następnych opadach, jedynie poniedziałek zapowiadał się w miarę możliwie. Zły na taką pogodę w długi weekend postanowiłem spędzić cały ten dzień na rowerze, robiąc przy okazji pierwszą setkę w tym roku. Za cel wybrałem Dolinę Danielki o której przeczytałem na blogu Jeremiksa. Dzięki.Wyjechałem jeszcze przed świtem i muszę to robić częściej. Na termometrze było 5 stopni ale nie odczuwałem tego. Szybko przejechałem przez puste o tej porze miasto i skierowałem się ścieżką rowerową wzdłuż ul. Partyzantów.

Ratusz o świcie.© czecho
Wyjątkowo, z powodu małego ruchu (szczególnie w kierunku na Szczyrk) skorzystałem z głównej drogi. Opuszczając ją tylko, zgodnie z przepisami, miedzy Bystrą i Meszną , korzystając z nowej ścieżki rowerowej biegnącej wzdłuż tej szosy. Od Buczkowic przyśpieszyłem tempo, zbliżał się świt i chciałem dojechać do jakiegoś punktu widokowego aby uwiecznić to na zdjęciach.

Kto rano wstaje...© czecho

Mgły o poranku.© czecho
Dalej już spokojniej jechałem przez Lipową, obok niedawno odwiedzanej Matyski (krzyż był ledwo widoczny z powodu mgły), przez Przybędze do Węgierskiej Górki. Tutaj odwiedziłem nadrzeczny deptak i ścieżkę rowerową.

Węgierska Górka - nadrzeczny deptak.© czecho
Z Węgierskiej Górki wyjechałem starą drogą, potocznie zwaną Cesarką, trzymając się czerwonego szlaku rowerowego i omijając centrum Milówki. Tym sposobem uniknąłem ruchu samochodowego, ale zostałem za to niespodziewanie obszczekany przez dosyć dużego psa. Wcześniej liczne przydrożne kundelki ignorowały mnie. Następnie skierowałem się przez Rajcze na Ujsoły. Zza chmur i mgieł wyjrzało słońce i tak przyjemnie się jechało, że zatrzymałem się i spojrzałem na mapę dopiero na rozwidleniu na Soblówkę. Musiałem wracać się 2 km. Widząc tabliczkę ul. Danielki domyśliłem się, że to tu trzeba skręcić :) Już po kilometrze zatrzymałem się zrobić pierwsze zdjęcia, ciesząc się, że zobaczyłem tą piękną dolinę. Niestety dolina nie ucieszyła się widząc mnie:( Gdy tylko ruszyłem poczułem, że z rowerem jest coś nie tak. Przebiłem przednie koło (wyciągnąłem z opony spory kolec pochodzenia roślinnego) i musiałem wymieniać dętkę. Nie zniechęciło mnie to i przystając tylko na fotografowanie dojechałem do końca doliny. Szkoda, że dotarli tu już drwale i w kilku miejscach są już widoczne spore zniszczenia związane z wycinką drzew.

Dolina Danielki© czecho

Mostek nad potokiem Danielka.© czecho

Dolina Danielki.© czecho

Droga w Dolinie Danielki.© czecho

Drwale tu już dotarli.© czecho
W dół zjechałem bez pośpiechu słuchając jeszcze śpiewu ptaków i wdychając świeże powietrze. Do samej Milówki miało był z górki i lekko, ale zaczęło wiać (jak zwykle od przodu, a może wcześnie nie odczułem tego wiatru gdy wiał mi w plecy) i trzeba było pedałować :) W Milówce postanowiłem nie wracać tą samą drogą i przejechałem przez centrum w kierunku drogi szybkiego ruchu 69. Jednak przez wjazdem na nią odbiłem na Kamesznice.

Wiadukt drogi szybkiego ruchu w Milówce.© czecho
Zaraz na początku zatrzymałem się na popas. Posmarowałem chleb pasztetem z kurczaka, wyciągnąłem do tego batona, zjadłem, popiłem i w drogę. Przez całą Kamesznice jechało mi się bardzo fajnie. Było tak do momentu końcowego podjazdu na Przełęcz Koniakowską (około 2 km). Masakra. Dobrze, że okoliczności przyrody były piękne i stawałem często robić zdjęcia, przyznam się też, że przy końcówce około 100 metrów podprowadziłem rower :(

Wiosna w Kamesznicy.© czecho

Podjazd na Przełęcz Koniakowską.© czecho
Na przełęczy nie zabawiłem długo, zrobiłem kilka zdjęć i rozpocząłem zjazd w dół.

Kamesznica widziana z Przełęczy Koniakowskiej.© czecho

Widok na Ochodzitą.© czecho

Przełęcz Koniakowska.© czecho
Trzymałem się zielonego szlaku, ale go zgubiłem i zacząłem jechać tak na oko. Nie wiem jak, ale odnalazłem zielony szlak i dojechałem tam gdzie chciałem czyli pod schronisko młodzieżowe skąd rozpocząłem podjazd na Stecówke. Podjazd był już łatwiejszy i poszedł mi bezproblemowo (chyba, że zaczął działać napój energetyczny wypity w Kamesznicy, jeśli tak to o jeden podjazd za późno :) )

W drodze na Stecówke.© czecho

Kościółek na Stecówce.© czecho
Na Stecówce nie zabawiłem długo, obejrzałem znajdujący się tam drewniany kościółek i zjechałem do doliny Czarnej Wisełki. Tutaj często zatrzymywałem się robiąc zdjęcia kaskad i wodospadzików. Za każdy razem musiałem zsiadać z roweru, ponieważ płynącą wodę robiłem na maksymalnie długich, dostępnych w tych warunkach oświetleniowych czasach, i używałem siodełka roweru jako statywu.

Dolina Czarnej Wisełki.© czecho

Czarna Wisełka.© czecho

Kaskady na Czarnej Wisełce.© czecho
Po drodze do Wisły zatrzymałem się tylko przy zaporze Jeziora Czerniańskiego.

Jezioro Czerniańskie.© czecho
Przez Wisłę do Ustronia przejechałem ścieżkami rowerowymi wzdłuż Wisły. W wolniejszym tempie w rejonach gdzie było dużo turystów, ale nie narzekam, akurat chodzili swoją stroną a nie po ścieżce rowerowej. W Ustroniu kolejny posiłek, w plackarni zjadłem (jak nazwa wskazuje) placki ziemniaczane ze śmietaną. Odpocząłem i ruszyłem w dalszą drogę.

Ustroń.© czecho
Dalej jechałem dobrze znaną trasą przez Górki Wielkie i Jaworze. W Bielsku odwiedziłem jeszcze Wapienice oraz lotnisko i zmęczony ale szczęśliwy wróciłem do domu.
Kategoria 2011, ponad 100 km, wszystkie